wtorek, 30 grudnia 2014

Dwadzieścia dwa.

Całkowicie skupiona na książce nie zwracała uwagi na szepty dochodzące z kuchni. Nie miała dziś całkowitej ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Mimo pięknej pogody, która zagościła za oknem, jej humor był całkowicie odmienny. Nie chciała z nikim wdać się w kłótnię, więc jak najlepiej mogła skuliła się w fotelu stojącym w kącie salonu...
- Amelko... - usłyszała głos pani Diany. Podniosła swój wzrok znad książki i spojrzała na pielęgniarkę stojącą w drzwiach. - Mam dla ciebie mały prezent, proszę słoneczko - dodała uśmiechając się do blondynki.
- Co to jest? - zapytała zdziwiona ostrożnie otwierając kopertę.
- Wygrałam ostatnio w konkursie dwutygodniowy pobyt w słonecznej Hiszpanii. No i pomyślałam o tobie - uśmiechnęła się - Nie chcę usłyszeć odmowy! - powiedziała szybko, gdy zauważyła, że osiemnastolatka otwiera już swoje usta by coś powiedzieć. - Tobie się przyda kochanie. Ja zajmę się tatą, wszystko będzie w jak najlepszym porządku obiecuje - rzekła.
- Ja nie mogę naprawdę. - odparła oddając
- Ami, nie ma szans! Radziłabym ci się już pakować. Wyjazd jest za dwa dni - uśmiechnęła się szeroko i szybko poszła do kuchni w której przebywał pan Antoni.
Amelia westchnęła głośno opuszczając bezradnie ręce w dół. Nie potrafiła uwierzyć w to, dlaczego nie mogła wyrazić swojego zdania na temat tego wyjazdu. Nie chciała tam jechać. Zwłaszcza, że ten bilet wygrała pani Diana, nie ona. To pielęgniarka zasłużyła na te wakacje. Wstała szybciutko i poszła w stronę kuchni. Stanęła w drzwiach i spojrzała na zadowolonego tatę i panią Dianę.
- Knuliście to za moimi plecami już od dawna prawda?
- Powiedzieć prawdę, czy skłamać? - zapytał uśmiechnięty
- Prawdę tato! - odparła z lekkim uśmiechem krzyżując swoje dłonie na piersiach.
- Tak od dawna - powiedziała pielęgniarka - Będzie to najlepsza opcja. Jesteś młoda zabawisz się, przemyślisz sobie wiele spraw, poopalasz się... A ja? Ja nie miałabym tam co robić - dodała
- Kocham was - odparła przytulając się do nich. - Choć nie wytrzymam tyle bez was..
- Zobaczysz, że dasz radę - rzekł roześmiany.
- Okaże się...


~ ~ ~ 


Słyszał jej radosny śmiech, cudowny i delikatny głos... Czuł dotyk jej dłoni, ust i ciała. Czuł zapach jej perfum. Odwiedzała jego każdy sen, każdą myśl. Z każdym dniem rozumiał, że wariował. I z każdym dniem też odpuszczał. Wiedział, że nie było żadnej szansy na to, aby Amelka mu wybaczyła. Jego Amelka, jeszcze jakiś czas temu... Próbował skupić się na treningach. Robił wszystko, aby być jeszcze lepszym. Choć nadal miał tą ogromną pustkę w sercu, musiał się jakoś pozbierać. Idąc do kuchni nie spodziewał się takiego widoku. Przeraził się, gdy zauważył Amelię czekającą z walizką u boku. Jego pierwszą myślą było, że wyprowadza się i to przez niego. Nie potrafił dłużej zostać w domu. Wybiegł kierując się wprost do niej... Taksówka właśnie podjechała a ona zaczęła żegnać się z ojcem i panią Dianą. Zwolnił swoje kroki, gdy pan Antek go zauważył...
- Zostawimy was... Do zobaczenia kiciu - przytulił ją ostatni raz i zniknął za drzwiami domu.
Amelia odwróciła się powoli w jego stronę, nie wykonując żadnego innego ruchu niż spojrzenie w jego oczy. Te które tak strasznie kochała.
- To przeze mnie? - zapytał cicho
- Co przez ciebie?
- Wyprowadzasz się - odpowiedział
- Wcale się nie wyprowadzam - bąknęła - Teraz przepraszam, ale śpieszę się na samolot..
- Mell ja...
- Błagam cię Marco - powiedziała ze łzami w oczach. - Nie potrafię na razie. Nie umiem z tobą normalnie porozmawiać... Nic.. - spojrzała na niego roniąc łzy - Daj mi czas. Nie wiem co będzie. Muszę odpocząć od tego wszystkiego. Przepraszam.. - dodała wsiadając szybko do auta.
- To ja powinienem cię przeprosić! - krzyknął za oddalającą się taksówką.
Westchnął cicho przymykając swoje oczy. Przejechał swoimi dłońmi po twarzy wypuszczając ze świstem wcześniej wstrzymane powietrze...
- Ona wróci za dwa tygodnie - odwrócił się w stronę pana Antka, który wyjechał na ganek - Ciesze się, że nie odpuszczasz, mimo wszystko.
- To była pomyłka proszę pana. Ami usłyszała nie to co miała. - rzekł - W sumie na samym początku miałem takie plany, ale już po dwóch dniach zrozumiałem, że nie potrafiłbym bo zakochałem się w niej. Nie potrzebowałem przespać się z nią dla szczęścia. Moim szczęściem były wszystkie dni spędzone z nią...
- Wiem Marco - odpowiedział - Dlatego proszę cię, żebyś walczył o nią bo wiem, że jesteś dla niej bardzo ważny. Tak jak ona dla ciebie. Wierzę ci - posłał mu lekki uśmiech.
- Potrzebowałem to komuś powiedzieć, dziękuje.
- To ja powinienem ci dziękować.
Reus wrócił do swojego domu i siadając na kanapie zaczął wierzyć, że może być jeszcze dobrze. Nie odpuści tak łatwo, nawet nie potrafił sobie wybaczyć tego, że to robił. Odpuszczał, ale na czas zrozumiał, że nie może....

_________________________________________________________________________

Mogę wam tylko powiedzieć o tym jedno słowo : MASAKRA! 
Kocham wam marudzić <3
No i mam jeszcze taki nawyk w przepraszaniu :D

Chciałabym wam życzyć wspaniałego i szalonego sylwestra, aby kolejny wasz rok był jeszcze lepszy od poprzedniego! ♥

U mnie niestety było inaczej. Ostatnie dwa lata były dla mnie najgorsze w moim życiu, więc mam nadzieję, że ten naprawdę będzie lepszy ;)

środa, 24 grudnia 2014

Dwadzieścia jeden.

Minęła zaledwie chwila gdy Amelka znalazła się przed domem. Otarła szybciutko swoje policzki i po cichu weszła do środka. Już w progu powitał ją ojciec. Przed nim nie dała rady nic ukryć. Wiedział, że płakała i nawet nie miała po co się tłumaczyć. Rozłożył swoje ramiona a ona bez chwili zawahania wtuliła się w nie i zaczęła płakać. Pan Antek Głaskał ją delikatnie po plecach nic nie mówiąc, ponieważ wiedział, że jego córeczka potrzebuje teraz ciszy.
- Pójdę już do siebie - powiedziała cichutko - Dobranoc
- Dobranoc kochanie, śpij dobrze - odparł całując ją w czubek głowy.
Najgorsze co go mogło spotkać to właśnie to, że jego córka po raz kolejny cierpiała na jego oczach. Nie potrafił jej pomóc. W takich momentach najbardziej brakowało mu żony. Ona zawsze wiedziałaby co poradzić lub zrobić. Niestety musiało jej zabraknąć...
Idąc do pokoju trochę się uspokoiła. Choć nadal czuła to ukłucie w sercu po tym jak spotkała go na spacerze. Nie miała pojęcia czy był tam przypadkiem, czy też śledził ją. Usiadła na łóżku i spojrzała na śpiący Dortmund. Westchnęła cichutko nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.
Obudziła się nad ranem. Słońce dopiero wschodziło na niebo. Ziewnęła cicho przecierając zmęczone oczy. Nie spała długo, zaledwie trzy godziny. Nie miała ochoty dłużej leżeć w łóżku, od razu skierowała się do kuchni by napić się szklanki mineralnej wody.
- Już nie spisz tato? - zapytała zdziwiona
- Jakoś nie mogłem - odparł wzruszając ramionami.
- To tak jak ja - westchnęła siadając obok niego przy stole.
Spojrzała na okno, za którym dosłownie lało. Wiedziała już, że gdy tylko się ubierze pobiegnie na ganek by usiąść na huśtawce i spoglądać przed siebie. Kochała taką pogodę. W ciszy zabrała się za przygotowanie śniadania dla siebie i ojca. Szybciutko uwinęła się ze wszystkim i czym prędzej pognała na taras. Z uśmiechem na twarzy owinęła się kocem i z radością patrzyła na ulewę. Dźwięk deszczu odbijał jej się w uszach, ale czuła się lepiej. W tamtym momencie zapomniała o wszystkim. Nawet o Marco.
- Amelko przeziębisz się - powiedziała troskliwie pani Diana, która właśnie wchodziła po schodach.
- Spokojnie, nic mi nie będzie - uśmiechnęła się
- Przyniosę ci chociaż herbaty - rzekła wchodząc do środka.
Amelia uśmiechnęła się po raz kolejny. Traktowała pielęgniarkę jak ciocię, uwielbiała spędzać z nią czas. Nawet się nie obejrzała a kobieta przyniosła jej obiecanej herbaty. Blondynka podziękowała jej serdecznie i uściskała na powitanie.


~ ~ ~ 


Z utęsknieniem czekał na koniec siłowni. Pogoda była okropna jak jego humor, i z racji tego, że okropnie lało Jurgen postanowił trening na siłowni. Nie pragnął niczego innego niż wrócić do domu i kolejny raz w tym tygodniu obserwować Amelkę przez kuchenne okno. Wiedział, że podczas takiej pogody będzie siedziała na tarasie, ponieważ ona kochała takie dni.
- Dobra chłopaki jeszcze dziesięć minut i kończymy - oznajmił Klopp
Ogromnie mu ulżyło po jego słowach. Ostatnich kilka razy podniósł sztangę i zmęczony wstał wycierając twarz w ręcznik.
- Dam wam jeszcze znać czy jutrzejszy trening się odbędzie, jeśli też będzie tak lało to raczej go nie będzie. - rzekł stając przed drzwiami - Teraz lećcie do domu i odpocznijcie - uśmiechnął się i ruszył w swoją stronę.
- Mam nadzieję, że odwoła - powiedział radośnie Erik
- Nie ciesz się tak szybko Durmi - odparował roześmiany Bender - Znając go to jutro może ci napisać, że jeszcze na ósmą masz być - dodał
- Oj tam, ja jestem do wszystkiego pozytywnie nastawiony - zaśmiał się przerzucając sobie ręcznik przez ramię.
Blondyn szybko uwinął się z kąpielom i w tym samym tempie pożegnał się z kolegami z drużyny. Westchnął głośno gdy wsiadł do samochodu. Nie przeszedł nawet dwóch metrów a był już cały mokry. Ostrożnie jechał w stronę domu. Ulice były dosłownie puste. Ludzie w taką pogodę nawet nie wyjeżdżali z domów. Nie było widać nic a wycieraczki nie nadążały nad swoją pracą. Droga do domu zajęła mu o trzydzieści minut dłużej niż zawsze. Wysiadając z samochodu spojrzał mimowolnie w stronę domu blondynki. Patrzyli na siebie nie wykonując ani jednego gestu. Piłkarz dosłownie skamieniał. Nie odrywał od niej wzroku mimo, że z jego ubrań ciekła woda, a włosy nie były już tak idealnie ułożone. Otrzeźwiał, gdy Amelka odwróciła swoją głowę w drugą stronę. Stał tam jeszcze przez chwilę i widział jak siłuje się ze sobą by tylko nie spojrzeć na niego. Ze spuszczoną głową ruszył w stronę domu. Gdy już zamknął za sobą drzwi oparł się na nich i przymknął swoje powieki. Wiele uczuć mieszało się wtedy przez jego ciało. Odetchnął kilka razy głęboko i poszedł się przebrać. Migiem uwinął się z ubraniami i pognał do kuchni. Stwierdził, że zachowuje się jak jakiś psychopata, ale nie potrafił inaczej....

___________________________________________________________________________

Dziękuje Melanie, za to że napisała mi taki komentarz ;)
Gdy sama zobaczyłam, że zrobiłam taki błąd jak napisanie świeże przez "rz" to aż było mi wstyd ;)
Dlatego nienawidzę pisać w pośpiechu ;/
Miałam przyjść do was z lepszym rozdziałem a jestem z kolejną kichą ;/
Nie chcę was zostawiać z brakiem rozdziału, ale też wstyd mi przychodzić z takim czym jak to.
A wiem, że jeśli zniknęłabym na jakiś czas to trudno byłoby mi wrócić...
Więc znów przepraszam ;c

Wesołych świąt misie ♥

piątek, 19 grudnia 2014

Dwadzieścia.

Próbował i to wiele razy iść do jej mieszkania, ale za każdym razem nikt mu nie otwierał. Dzwonił, pukał w okna, ale wszystko na nic. Z każdym dniem było z nim coraz gorzej. Rozumiał, że ją stracił i to przez własną głupotę. Było to dla niego ogromnym ciosem, ponieważ tak strasznie ją kochał. Nie wiedział co ze sobą w ogóle robić. Czuł wielką pustkę w sercu. Siedział już od godziny i myślał o niej. Nie potrafił przestać. Z bezsilności jaka go ogarnęła poszedł do barku, wyciągnął z niego butelkę whisky i nalał sobie do szklanki z lodem w kostce. Wiedział całkowicie, że takie zachowanie jest zabronione, ale inaczej nie umiał. W tamtym momencie nie przejmował się karą pieniężną jeśli trener zorientowałby się, że dzisiejszego dnia pił. Z wielką niechęcią wstał z kanapy i skierował się w stronę drzwi by je otworzyć.
- Marco do jasnej cholery, co się z tobą dzieje! Od dwóch dni próbuje się do ciebie dodzwonić!
- Hej Melanie, jeśli chcesz to wchodź, jeśli nie to nie namawiam - odparł obojętnie kierując się w stronę salonu. Usiadł na swoje poprzednie miejsce i wziął łyk swojego napoju.
- Przecież wiesz, że ci niewolno - powiedziała siadając naprzeciwko niego.
- W tym momencie mam gdzieś, czy mi wolno, czy też nie...
- Marco!... - dopiero po krzyku siostry podniósł swój wzrok na nią.
- No co?! Bez szklanki dobrego whisky wieczorem nie pociągniesz w tym zawodzie - rzekł unosząc szklankę ku górze po czym upił trochę jej zawartości.
- Możesz mi powiedzieć co się dzieje? - zapytała spokojnie. - Gdzie Amelka?
- Mell już nie ma siostrzyczko bo musiałem jak zawsze wszystko popsuć - Melanie od razu zauważyła smutek w oczach swojego młodszego brata. Nie było w nich już tej samej radości i iskierek szczęścia sprawionych przez jej obecność w życiu piłkarza.
- Powiesz mi? - zapytała ostrożnie nie chcąc go zranić wiedziała, że może to zrobić jednym nieodpowiednim słowem. Za bardzo znała swojego ukochanego brata. Marco odpowiedział jej tylko potwierdzającym kiwnięciem głową i z ogromnym westchnięciem zaczął jej opowiadać wszystko i dokładnie ze szczegółami. Melanie uważnie go słuchała. Wiedziała, że strasznie mu zależy na blondynce, ale po wszystkim co usłyszała wiedziała, że musiał być to wielki cios na osiemnastolatki.
- Nie wiem co mogę ci poradzić braciszku - powiedziała smutno - Mogę ci powiedzieć tylko jedno. Nie próbuj nawet z niej zrezygnować. Walcz o nią - dodała przytulając się do niego - I nie pij już tego świństwa - wzięła szklankę z jego ręki i poszła wylać jej zawartość do kuchennego zlewu. - Pojadę już bo wiem, że chcesz zostać sam i przemyśleć wszystko. Nico pytał się kiedy przyjedziesz do nas - spojrzała na pomocnika.
- Powiedz mu, że niedługo - odpowiedział - Obiecuję...
Gdy siostra opuściła jego dom westchnął cicho i położył się na kanapie. Chciał usnąć i obudzić się kolejnego dnia. Zrobiłby wszystko aby tak się stało, ale niestety. Wstał dopiero po jakiejś godzinie. Wchodząc do kuchni zobaczył ją siedzącą gankowej huśtawce. Jego serce przyspieszyło swoje bicie. Przymknął swoje powieki próbując przypomnieć sobie jej dotyk, który był tak wyjątkowy i delikatny. Jej perfum tak cudowny, który przyprowadzał o zawroty głowy. Smak jej ust tak upragniony i utęskniony. Smak ust za które dałby wszystko aby poczuć je na swoich jeszcze jeden raz.
- Kocham cię Ami - szepnął sam do siebie - Ale jak zawsze wszystko popsułem - dodał po chwili.


~ ~ ~ 


Przez pierwszy tydzień od tamtego wydarzenie wcale nie wychodziła z domu. Nie chciała natrafić na Marco. Gdy dzwonił, lub przychodził serce mówiło by otworzyła lub odebrała, ale rozum podpowiadał co innego. Dopiero po tych siedmiu dniach odważyła się wyjść z domu. Siedziała sobie na gankowej huśtawce i jak zawsze zaczytana w swojej ukochanej książce wyłączyła się całkowicie. Nie wiedziała, że blondyn cały czas ją obserwuje. Tęskniła za nim strasznie. Przyzwyczaiła się do jego obecności obok siebie, ale nie potrafiła mu wybaczyć. Zranił ją, bardzo. Delikatnie odpychała się nogą, a lekki wiaterek owiewał jej twarz. Świeże powietrze dobrze jej zrobiło. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Uprzedzając panią Dianę i ojca wyszła na krótki spacer. Naciągnęła swój wielgaśny sweterek na dłonie i pomału maszerowała przed siebie. Ulice dookoła były cichutkie. Żadnej żywej duszy. Tylko szum drzew i odgłosy jej kroków przerywały tą ciszę, która panowała.
- Mell - przymknęła swoje powieki przypominając sobie ton jego głosu. Uwielbiała gdy tak do niej mówił, jego czuły i męski głos działał na nią jak jakaś hipnoza. Pragnęła usłyszeć je jeszcze raz, ale zarazem nie chciała. Za wszelką cenę pragnęła usunąć go ze swojego życia, wszystkie wspaniałe wspomnienia, które po nim jej zostały...
- Hej Amelka! - usłyszała radosny głos Erika i już z dala ujrzała jego energiczne machanie w jej stronę.
- Cześć Durmi - odparła wymuszając lekki uśmiech.
- A ty co tu tak sama robisz? - zapytał - Marco nie ma? - na samo jego imię jej ciało strasznie się napięło a ona walczyła jak tylko mogła z cisnącymi się łzami.
- Tak postanowiłam się przejść na wieczorny spacerek - odpowiedziała omijając odpowiedzi na drugie pytanie obrońcy. - Przepraszam cię bardzo, ale muszę już lecieć do domu - powiedziała - Miło było cię spotkać - dodała i szybko ruszyła w dalszą drogę.
- Mi też! Do zobaczenia! - krzyknął za nią.
Łzy kapały z jej policzków, a ona nie potrafiła się opanować. Pozwoliła im swobodnie płynąc z jej oczu. Myślała, że gdy ktoś wypowie jego imię będzie potrafiła się nie rozpłakać, ale się pomyliła. Siedem dni to było zupełnie za mało by zapomniała o człowieku, którego na prawdziwiej w świecie pokochała swoim całym serduszkiem.
- Ami - wstrzymała swój oddech na dźwięk jego głosu. Zacisnęła zęby by całkowicie się nie rozpłakać i najszybciej jak tylko mogła wytarła mokre policzki. Przyśpieszyła swojego kroku by tylko nie zacząć z nim rozmawiać. Nie dałaby rady. - Mell proszę - powiedział zrozpaczonym głosem. - Proszę cię porozmawiajmy, chociaż minutę - dodał idąc za nią.
- Daj mi spokój! i zniknij z mojego życia - odparła cichutko nie przerywając swoich kroków, pragnęła jak najszybciej dostać się do domu i zamknąć się w swoim pokoju by móc się wypłakać, lecz blondyn jej na to nie pozwolił. Sprawnym ruchem złapał jej dłoń i sprawił, że stanęła. Znów zobaczył ten smutny wzrok, pozbawiony radości i cudownych iskierek, które kochał. Zauważył ślady łez na jej policzkach. Poczuł jak gula rośnie mu w gardle. Nie potrafił nic z siebie wykrztusić...
Amelia sprawnie uwolniła się z uścisku jego dłoni i zniknęła szybciutko za rogiem...

____________________________________________________________________________

Przepraszam!, przepraszam!, przepraszam! ;c
Nie potrafiłam napisać nic innego i sensownego. Męczyłam się nad nim cały tydzień i nici. Chciałam dodać jakiś w tamtym tygodniu, ale siedziałam trzy godziny przed laptopem i napisałam tylko trzy zdania ;/
W ogóle te ostatnie dwa tygodnie jakieś miałam dziwne, całe zabiegane, tu to, tu tamto. No i na dodatku całkowita pusta w głowie co do rozdziału ;/
Za błędy również przepraszam, ale nie mam nawet czasu ich sprawdzić ;/
Jestem tak wściekła ;/ Mam nadzieję, że następny uda mi się napisać bardzo szybko i na dodatek jakiś sensowny, ale nic nie obiecuje kochane, bo sama nie wiem jak mi to wyjdzie z czasem i współpracą z moją wyobraźnią.
Znów wam plotę nieskładne głupoty -.-
a więc do następnego misiaki ♥ :* 

sobota, 6 grudnia 2014

Dziewiętnasty.

Obudził się dość wcześnie. Gdy tylko otworzył swoje oczy na jego twarz wkradł się wielgaśny uśmiech. Spojrzał na swoją księżniczkę, która spała wtulona w poduszkę. Wpatrywał się w nią z ogromną miłością. Taką, której nigdy jeszcze nie doświadczył, aż do momentu, gdy poznał właśnie ją. Nadal nie dowierzał w wczorajsze wydarzenia. Wydawało mu się, że to był tylko sen, lecz gdy tylko zobaczył Amelkę obok siebie zrozumiał, że wszystko działo się naprawdę. Przelotnie spojrzał na zegarek na którym widniała godzina siódma. Westchnął cichutko, by nie zbudzić blondynki. Spał zaledwie cztery godziny. Cmoknął delikatnie Amelkę w nos i z uśmiechem założył swoje spodnie. Zszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki małą butelkę mineralnej wody. Wypił pół jej zawartości. Ziewnął przeciągle ustawiając ekspres do kawy. Usiadł na blacie, czekając aż wybawicielski czarny napój będzie gotowy. Spoglądał w dal, nie przestając się uśmiechać. Znał Amelię na tyle dobrze, że wiedział, że nie wstanie za szybko. Upił łyk ciepłej kawy i z kubkiem w ręku skierował się do salonu. Położył się na kanapie i  cicho włączył telewizor. Choć sam nie wiedział po co, tak czy siak wcale go nie oglądał. Zerwał się jak poparzony, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Poprawił w ekspresowym tempie swoje włosy i zwinnym ruchem otworzył drzwi. Szczęka upała mu aż do samej podłogi, widząc za drzwiami osobę, której nie spodziewałby się.
- Pączuś - pisnął cichutko ściskając mocno przyjaciela.
- No cześć Reus - zaśmiał się
- Co ty tutaj robisz? - zapytał wpuszczając go do środka.
- Nie wspominałem wczoraj, że przyjeżdżam odwiedzić swojego kumpla? - rzekł - Mam nadzieję, że cię obudziłem - uśmiechnął się - Tak miałem w planach - dodał
- No niestety nie udało ci się - wystawił mu język - Chwilę poczekaj pójdę sprawdzić, czy nie obudziłeś Amelki.
Gotze pokiwał mu twierdząco głową i skierował się do kuchni by nalać sobie kawy. Nie przejmował się niczym. Dom Reusa był jego domem, a jego dom był też domem Marco. Usiadł przy stole w jadalni i czekał na przyjaciela. Blondyn w tym czasie odetchnął z ulgą, gdy Mela chrapała sobie w najlepsze. Zszedł po cichu do Mario i biorąc po drodze swój kubek z kawą usiadł naprzeciwko niego.
- Może byś się ubrał, a nie paradujesz tak po całym mieszkaniu z gołą klatą. A co gdyby jakaś twoja fanka stała tam za drzwiami zamiast mnie? - zaśmiał się 
- Oj pączuś, pączuś.... Ty jak coś powiesz kochany - zarechotał
- No to opowiadaj, jak tam było na balu?
Za prośbą pomocnika Bayernu, Marco dokładnie opisał mu wczorajszy bal. Oraz wszystko co działo się gdy jego tutaj nie było. Jak poznał się z Amelką i jak rozkwitała ich miłość. Choć często rozmawiali o różnych rzeczach przez internet to nie było tak samo jak w cztery oczy. 
- Jakie to słodkie - skomentował uśmiechając się promiennie.
- Powiem ci szczerze, że na samym początku... - zaczął wzdychając


~ ~ ~ 


Przebudziła się tuż po dziewiątej. Przeciągnęła się na łóżku i dopiero wtedy zauważyła, że Marco nie ma obok niej. Wstała leniwie z łóżka i ubrała się w dresy, które przekazała Marco, dzień przed balem, aby miała się w co przebrać. Obmyła sobie twarz, po czym obudziła się już całkowicie. Uśmiechnęła się na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Nareszcie odważyła się mu powiedzieć to wszystko co chciała już wcześniej. A co najważniejsze przeżyła z nim cudowną noc. Nie bała się niczego. Był delikatny, a przede wszystkim czuły. Poczuła się przy nim bezpiecznie. Cichutko zamknęła za sobą drzwi od sypialni i bezszelestnie zaczęła schodzić na dół.
- Co takiego? - usłyszała głos Mario, co sprawiło, że uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Wiele razy rozmawiała z nim przez internet razem z blondynem. I bardzo chciała go poznać.
- Chciałem się tylko z nią przespać - jej oczy rozszerzyły się najbardziej jak tylko potrafiły. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie powiedział Marco, jej Marco. - Chciałem, ale- przerwał, gdy usłyszał jak ktoś potyka się na schodach. Szybko znalazł się w korytarzu i ujrzał zapłakaną Amelkę. - Kochanie co się stało?... - powiedział troskliwie, zbliżając się do niej...
- Zostaw mnie! - podniosła głos - Nie chcę cię znać! - krzyknęła zapłakana kierując się w stronę drzwi.
- Mell!
- Nie mogę uwierzyć, że tak grałeś. Myślałam... - powiedziała łkając - Tak w ogóle co ja sobie myślałam, przecież gdzie taka gwiazda jak ty mogłaby być z takim kimś jak ja. Mogłam od razu się domyślić, że chodzi ci tylko i wyłącznie o to, żeby się ze mną przespać. Zniknij z mojego życia i więcej już się w nim nie pojawiaj proszę! - pisnęła biegnąc w stronę domu. 
Marco wybiegł za nią, i złapał ją za rękę. Widział w jej oczach ten ból, zawód do jego osoby i niedowierzanie. Wyszarpnęła dłoń z jego uścisku i w szybkim tempie zniknęła za drzwiami swojego domu. Po cichu by nie obudzić swojego taty i pani Diany poszła do swojego pokoju i zamknęła się w nim. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać w poduszkę. Nie dowierzała, że dała się mu omotać. Reus w tym czasie siedział załamany na schodach. Amelka usłyszała te słowa, których nie powinna. A on chciał jeszcze dodać to co tak naprawdę było dla niego najważniejsze.
- Chciałem, ale cholernie mocno ją pokochałem i moje plany co do niej na samym początku stały się dla mnie niczym. Ona była najważniejsza. Nie zależało mi już na tym, ba nawet tego nie chciałem. Wolałem, aby powiedziała, że mnie kocha choć wiedziałem, że tak jest. Wolałem to usłyszeć. Nie potrzebowałem się z nią przespać Mario - wytłumaczył, gdy poczuł dłoń przyjaciela na swoim ramieniu, a łza spłynęła po jego policzku. 
Wrócił do domu, po dłuższej chwili. Gotze usunął się w cień, bo wiedział, że jego przyjaciel potrzebuje teraz samotności, by wszystko sobie przemyśleć. Marco winił się za wszystko, gdyby tego nie powiedział, nadal by miał Amelkę przy sobie. A ona płakała nadal. Wcale nie wychodziła ze swojego pokoju. Skłamała tacie, że jest zmęczona i położy się spać, lecz pan Antoni nie był głupi, i słyszał jak jego córeczka płacze, ale wiedział, że lepiej będzie, jak nie będzie się wtrącał...

___________________________________________________________________________

No i buum ;x. Wszystko idzie tak jak planowałam.
Przepraszam, że aż tak zaniedbałam wszystko, ale mam straszne problemy z internetem ;/
Mam nadzieję, że wszystko z nim wróci do normy już niedługo.
U was dzisiaj się na pewno pojawię.! :)
A tymczasem lecę się schować przed waszymi dzidami, pistoletami, nożami, maczetami i innymi :D
Buziaki ♥