niedziela, 11 stycznia 2015

Dwadzieścia cztery.

- Nie zapomnijcie, że za tydzień wyjeżdżamy na obóz przygotowawczy! - rzekł Klopp.
Marco przymknął powieki starając opanować narastającą w nim złość. Całkowicie zapomniał o tym, że ten wyjazd miał odbyć się już za tydzień. Pokiwał niezauważalnie głową. Chciał przywitać Amelkę, gdy tylko wróci z Barcelony. Niestety jego plany pójdą w zapomnienie.
- Tak jest trenerze! - krzyknął roześmiany Erik
- Durmi idź mi już stąd, ale już! - zaśmiał się trener żółto-czarnych.
Obrońca z udawanym smutkiem zbiegł z boiska, a śmiechy kolegów z drużyny jak i sztabu szkoleniowego było słychać jeszcze w ośrodku. Reus westchnął głośno zrezygnowany i poszedł wprost do szatni. Nie miał ochoty dzisiaj z nikim już rozmawiać, cały jego humor znikł w jednej sekundzie. Starał się unikać rozmów z kolegami na każdy sposób. Zniknął szybko pod prysznicem i kąpał się tak długo, aż cała szatnia została pusta. Nie spodziewał się jednak, że ktoś zostanie..
- Co jest Reus? - zapytał Erik spoglądając na przyjaciela.
- Nic, po prostu kompletnie zapomniałem o tym głupim obozie - rzekł wzruszając ramionami.
- Widzę, że chodzi o coś innego...
- Mylisz się, zaplanowałem sobie pewne rzeczy na te dni, a tutaj nici z planów. Wiesz jak nie lubię przekładać wszystkiego - odparł unikając tematu.
- Dobra, skoro nie chcesz rozmawiać to nie nalegam - powiedział poddając się - Do zobaczenia jutro - dodał i zniknął.
Blondyn upewniając się, że wszystko spakował ruszył w stronę wyjścia. Wychodząc z budynku przeczesał swoje włosy dłonią. Przeklnął w myślach, gdy z nieba zaczął kropić deszcz. Pobiegł szybko do auta i skierował się do domu swojej siostry. Przecież obiecał Nico, że przyjedzie go odwiedzić. Nie mógł go zawieźć. Dzisiejszy humor mógł poprawić mu tylko i wyłącznie ten mały brzdąc. Z uśmiechem na twarzy zapukał do drzwi i wszedł do środka. Mały słysząc wejście wujka od razu pobiegł go przywitać. Nie chciał dać mu nawet chwili by zdjął kurtkę. Wszedł z chłopcem na rękach do kuchni, gdzie paradowała jego siostra. Uśmiechnęła się na widok swojego ukochanego braciszka.
- Cześć blondyneczko - cmoknęła go w policzek - Syneczku a ty już męczysz wujka - spojrzała na chłopca
- Ujek lubi!
- Nawet bardzo lubi - rzekł radosny blondyn - Mój ukochany chrześniak! - połaskotał go po brzuchu co wywołało śmiech u chłopca. - To jak idziemy się bawić? - zapytał szczerząc się szeroko.
- Nawet nie odpoczniesz po treningu?
- Odpocznę sobie później, teraz się bawimy! - krzyknął
Układając wierzę z klocków z Nico był szczęśliwy, bo chłopiec był jego drugim światem tak jak Amelka...


~ ~ ~


Przyłapała siebie na tym, że pragnęła usłyszeć słowo kochanie wypowiedziane przez niego. Niestety tak się nie stało. Blondyn szybko zorientował się w słowach, które wypowiadał. Mimo wszystko jeszcze nie potrafiła mu wybaczyć. Jeszcze nie potrafiła poskładać swojego serca w całość. Cały wieczór spędziła w pokoju. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić. Nawet nie kusiło jej by zwiedzić to piękne miasto. Nie chciała robić przykrości pani Dianie i następnego ranka tuż po śniadaniu ruszyła na miasto. Wiedziała, że pielęgniarka będzie czekała na wieści jak tutaj jest pięknie. Ubrała swoje słoneczne okulary i skierowała się wprost na plażę. Szła brzegiem morza trzymając swoje sandałki w dłoni. Woda była cieplutka. Dookoła słychać było radosne rozmowy dzieci jak i dorosłych ludzi. Delikatny wiaterek rozwiewał jej włosy, przez co musiała je co chwilę poprawiać. Po chwili kucnęła i uśmiechnęła się szeroko podając piłkę małemu pięcioletniemu chłopcu.
- Dziękuje - rzekł biegnąc w stronę swoich rodziców i znacznie starszego brata, któremu Amelka przypadła strasznie do gustu. Spotkała go później przy budce z lodami. Robił wszystko by zgodziła się na kolację z nim. Niestety za każdym razem odmawiała. W jej sercu byli tylko i wyłącznie dwaj mężczyźni. Marco i jej tata. Z uśmiechem na ustach wracała późnym wieczorem do swojego pokoju w hotelu. Na ulicach było słychać muzykę z przechodzącej akurat parady. Tysiące ludzi podążało za nią w rytm muzyki. To miasto tętniło życiem. Przekraczając próg pokoju od razu podążyła do łazienki. Potrzebowała długiej i relaksującej kąpieli. A jej stopy potrzebowały odpoczynku.
- Dobry wieczór tatusiu - rzekła uśmiechnięta bawiąc się pianą.
- Cześć córeczko - powiedział - I co jak tam?
- Nogi mnie strasznie bolą, ale warto było zwiedzić połowę miasta - odparła
- Cieszymy się...
- Ja chcę już do was - westchnęła.
- Jeszce trochę musisz wytrzymać inaczej Diana będzie na ciebie czekać - zaśmiał się.
- Tak wiem - zachichotała.
Przez całą rozmowę z tatą uśmiech nie schodził z jej twarzy. Tęskniła za nim strasznie mimo tak krótkiej rozłąki, ale nic nie mogła na to poradzić. Za bardzo przyzwyczaiła się do jego obecności. Ubrana w swoją piżamę położyła się do łóżka i skierowała swój wzrok w stronę okna. Chciała by Marco był tutaj z nią właśnie teraz... Nie potrafiła z niego zrezygnować, ale również nie umiała mu na razie wybaczyć...

_____________________________________________________________________________

Jestem spóźniona, z kolejną kichą i z brakiem usprawiedliwienia. 
Przepraszam, ale jakoś ten tydzień miałam tak pokręcony, że sama żałuję iż go przeżyłam, wolałabym ominąć go szerokim łukiem ;/
Jak zawsze marudzę :D
zostawiam was z tym czymś i do zobaczenia :*

5 komentarzy:

  1. Strzelę Cię za tę 'kichę' jak to określiłaś! Jak Holgera kocham no :D
    Podoba mi się bardzo!! Ehh... Ta rozłąka działa na naszą dwójkę i to bardzo... Pewnie Erik będzie dociekać w kolejnym, coś tak czuję (y) a ten chłoptaś niech się odwali od Melki! Jest Marco :3
    Czekam na kolejny, buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest przecież świetny jak zawsze !
    No nie ale ten koleś to niech się odczepi bo jak nie to mu pomogę xD
    Amelka kocha Marco i mam nadzieję, że mu wybaczy .
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. znakomicie! <33
    jak zawsze zreszta. naprawde chyba lubisz nam tutaj marudzic. ;*
    ugh! ale mnie denerwuje ten koles!
    wara od Amelki! Marco jest od tego! :)
    niech daaaalej walczy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że z takim poślizgiem, ale nie miałam ani jednej chwili, żeby cokolwiek przeczytać. Teraz wykorzystując kilka minut czasu postanowiłam przeczytać Twój rozdział, na który z resztą czekałam niecierpliwie. ;))
    Ty jak zwykle narzekasz, a ja jak zwykle powiem Ci, że wyszedł znakomicie. ♥
    Nie dziwię się, że Marco był zły. Na Amelce z pewnością zrobiłoby wrażenie, gdyby czekał na nią na lotnisku. Może to byłby odpowiedni moment na wyjaśnienie sobie wszystkiego. Dziewczyna z pewnością dostrzegłaby, jak cholernie Marco na niej zależy... Ale jak to Jagoda ma w zwyczaju sprzeczka nie może zakończyć się tak od razu happy endem. :p Samo to, że Amelka myśli o chłopaku to według mnie dobra oznaka. Może ten czas spędzony poza granicami Dortmuntu i tęsknota za ojcem jak i Marco przekonają ją do tego, by w końcu mu wybaczyć? A ten straszy brat to mógł być fany... :D Ciekawe, co wymyślisz na jego ścieżce. :)
    Czekam na kolejny rozdział. ♥
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak możesz wiecznie tak marudzić ja się pytam grzecznie ?!
    Rozdział jest na prawdę świetny, a Ty... aż szkoda słów :)
    Szkoda mi ich obojga, już chcę żeby byli razem, szczęśliwi.
    Mam nadzieję że długo już nie będę czekać.
    A Nico, świetny chłopak, przynajmniej on jakoś poprawił humor Marco.
    Czekam na nn .!

    Buziaki Kochana ! ;******

    OdpowiedzUsuń