sobota, 3 stycznia 2015

Dwadzieścia trzy.

Siedziała akurat w samolocie, gdy wszystko zaczęło do niej docierać. Wcześniej działała po wpływem impulsu. Serce trzepotało jej z ogromną prędkością kiedy pojawił się obok niej. Patrząc w jego oczy odpływała. Potrząsnęła szybko głową by wyrzucić wszystkie swoje myśli z głowy i spojrzała przez okno. Jeszcze godzina i miała być już na miejscu. Po raz pierwszy od czterech lat leciała samolotem i wcale jej się to nie uśmiechało. Mdłości towarzyszyły jej podczas startowania jak i lądowania. Nienawidziła tego.
- Witamy w Barcelonie Amelko - powiedziała sama do siebie naciągając okulary przeciwsłoneczne na nos. Promienie ciepłego słońca od razu otuliły jej twarz. Pogoda była zupełnie inna niż w Dortmundzie. Westchnęła cicho pod nosem i kierując się w stronę wyjścia wyciągnęła telefon z kieszeni. Od razu wybrała numer swojego taty i z małym uśmiechem na twarzy napisała krótkie:
Doleciałam bezpiecznie ;)
Przed lotniskiem czekała na nią specjalnie zamówiona taksówka. Miły kierowca pomógł jej z bagażem i posłał jej wielki uśmiech po czym  ruszyli w stronę hotelu. Dokładnie obserwowała każdy najmniejszy szczegół za oknem. Miasto tętniło życiem. Gdzie się nie obejrzała widziała mnóstwo ludzi maszerujących po chodnikach. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Nim się obejrzała a mężczyzna parkował już przed ogromnym hotelem. Na jego widok aż jej ciarki przeszły. 
- Bardzo dziękuje - powiedziała rozkładając rączkę od walizki
- Taka moja praca - ukłonił się nisko i wrócił do auta.
Obróciła się dookoła własnej osi oglądając cały krajobraz rozciągający się wokoło hotelu. Nie dowierzała, że tutaj jest. Mimo iż cieszyła się nad tym, że przez kilkanaście dni będzie mogła w spokoju pomyśleć nad swoim życiem a przede wszystkim na sprawami dotyczącymi Marco i jej, ale tak naprawdę wolałaby siedzieć teraz w swoim pokoju i spędzać czas spoglądając w okno. Po krótkiej chwili w końcu ruszyła się z miejsca. 
- Serdecznie witamy w naszym hotelu i gratulujemy wygranej - uśmiechnęła się do recepcjonistki i odebrała szybko swój klucz do pokoju wcześniej dziękując. Nie lubiła takiego czegoś, ale starała się być miła. Wchodząc do pokoju od razu położyła się na łóżku, nawet nie miała ochoty się rozglądać. Przymknęła swoje powieki, gdy tylko jej myśli znów krążyły wokół Reusa. Serce podpowiadało jej by dała mu znak, że wszystko u niej w porządku, ale ostatecznie nie zrobiła tego jak podpowiadał jej rozum. 
- No i jak tam słoneczko?! - zaśmiała się cicho słysząc roześmiany głos pani Diany w słuchawce. 
- Szczerze? - zapytała spoglądając na sufit
- No oczywiście!
- Wolałabym być w domu - odparła - To nie znaczy, że jest tu brudno i brzydko. Hotel jest ogromny, okolica przepiękna, a słońce aż razi po oczach, ale to nie dla mnie. Wolę moją ukochaną huśtawkę na ganku, dobrą książkę i ciszę dookoła mnie - dodała szybko.
- Oj marudzisz kiciu - rzekł pan Antek - Zobaczysz, że będziesz świetnie się bawić!...
- A jeśli nie będziesz mogła już wytrzymać to jak najbardziej możesz odmówić dalszego pobytu i wrócić do domu. - dodała pielęgniarka - Ale nawet nie ma mowy, abym zobaczyła cię w domu już jutro. Tydzień to najmniej dobrze? - zapytała śmiejąc się pod nosem.
- No dobrze - odparowała
- Córeczko, więc my znikamy a jedna osoba chciała ci coś jeszcze powiedzieć.
- A więc słucham, choć nie wiem kim ta osoba jest - powiedziała radośnie
- Mell.. - słysząc jego głos jej ciało momentalnie zesztywniało. Zamarła - Mam nadzieję, że wypoczniesz i przemyślisz wszystkie sprawy. I wiedz, że tęsknię i to bardzo mocno...


~ ~ ~ 


Sam nawet nie wiedział dlaczego tak zareagował, ale gdy tylko pan Antoni zawołał go kiedy dzwonili do Amelii poleciał tam jak strzała wystrzelona z łuku. Nie chciał nic mówić wystarczyło mu tylko to, że słyszał jej cudowny głos, a najbardziej cieszyła go wieść, że dotarła bezpiecznie. Jego gestykulacje nie dały panu Antkowi wyraźnie do zrozumienia, że najlepiej byłoby gdyby się nie odzywał. Ostatecznie musiał coś powiedzieć gdyż jej tata oraz pielęgniarka w bardzo szybkim tempie zniknęli z pomieszczenia. 
- Ami.. - dodał przymykając swoje powieki. Wyczekiwał odpowiedzi lecz wiedział, że ma nikłe szanse by ją uzyskać. - Będę kończyć, baw się dobrze kochani... - przerwał momentalnie, gdy przemyślał wszystkie słowa jakie wyszły przed chwilą z jego ust - Przepraszam... - powiedział i szybko się rozłączył.
Przyłożył dłonie do swojej twarzy wzdychając cicho. Miał już wstawać i iść do siebie, gdy zauważył pana Antoniego w drzwiach.
- Marco... - zaczął podjeżdżając swoim wózkiem do stołu - Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że nie odpuszczasz. Wiem jak Amelka cię kocha widziałem to wiele razy, gdy tutaj przebywaliście - na samo wspomnienie tych chwil na twarzy piłkarza zagościł lekki uśmiech. - Wiem również to, że ta cała sytuacja to małe i głupie nieporozumienie. I mam nadzieję, że wszystko pomiędzy wami będzie dobrze, bo powiem ci szczerze nie wyobrażam sobie lepszego chłopaka dla mojej ukochanej córeczki. Twoją miłość do Ami każdy zauważał z kilometra, a to mnie najbardziej cieszy, bo jestem pewien, że będzie z tobą szczęśliwa i bezpieczna - dodał - A na tym mi najbardziej zależy, jak każdemu ojcu...
- Nie odpuszczę proszę pana, obiecuję - odpowiedział patrząc mu w oczy - Tylko z Amelką wiążę swoją przyszłość. I będę robił wszystko, aby mi wybaczyła. - posłał mu uśmiech 
- Leć już na ten trening bo się spóźnisz - rzekł radośnie klepiąc go przyjacielsko po plecach.
- Faktycznie! - pisnął - Do zobaczenia! - krzyknął już przy drzwiach.
Wsiadł szybko do samochodu i ruszył w stronę ośrodka treningowego. Miał niecałe pięć minut na dotarcie. Choć nie przejmował się karą jaką mógł dostać. Słowa, które wypowiedział mu ojciec jego ukochanej sprawiły, że poczuł się wspierany podczas walki o zaufanie Amelki. Wbiegł do środka budynku jak poparzony i migiem znalazł się w szatni. Prawie wszyscy już byli przebrani, tylko niektórzy wiązali jeszcze korki. 
- O stary! jeszcze nigdy w takim tempie się nie przebrałeś - zaśmiał się Durmi widząc jak pomocnik zakłada już koszulkę.
- Zmachałeś się bardziej niż na treningu Reus - powiedział radośnie Auba.
- Jeśli walczy się o kobietę swojego życia to czasu się nie liczy - odparował - No a później się spóźnia na trening..

____________________________________________________________________________

Powiem wam szczerze, że w końcu chyba mi coś wyszło :D
Choć nadal nie jestem zadowolona w 100% , no ale w takich 50 może być :D
Zostawiam wam do oceny :)
Za błędy jak zawsze przepraszam ;)
Do zobaczenia ♥

9 komentarzy:

  1. Marco walcz i się nie poddawaj, proszę... Jesteście idealną parą <3
    gdzie z tymi pisiont procentami, czo??? 150 daję! *o*
    cudny!
    Oby Melcia przemyśliła wszystko na spokojnie i podjęła właściwą decyzję :)
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się... :)
    Trochę rozumiem Amelkę. Jest sama w obcym kraju. W dodatku ma złamane serce. Wątpię czy ktokolwiek na jej miejscu dałby się ponieść pięknu i klimatu Barcelony. Gest Marco jednak mnie zachwyca. Walczy o swoją kobietę ile może. Wkłada w tą bitwę tyle energii ile tylkomoże. I to jest piękne. ♥ Szkoda tylko, że nie zdobył się na więcej słów rozmawiając z Mel (a w sumie prowadząc monolog) przez telefon. Ale wiem, że te słowa i tak dadzą Amelii do myślenia.
    Podobało mi się ostagnie zdanie Marco. Absolutnie się z nim zgqdzam. :)
    No więc jak widzisz mnie się rozdział podoba na 200%, ale Ty jak zwykle w siebie nie wierzysz Kochaniutka. ♥ Choć jest postęp, bo nie przepraszasz za "zły" rozdział. :D
    Czekam na kolejny. ♥ :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny, a nie jakieś tam 50 % . Jedyne co, to możesz walczyć o długość :)
    Mam nadzieję, że Amelia wszystko sobie przemyśli, a Marco się nie podda i znowu będą razem :)) Pan Antek też zaskakuje miłymi słowami dla Marco :)
    Życzę duuużo weny :)
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział, kochana. ;*
    I to nie jest jakieś nędzne 50%, tutaj Cię zapewniam, co do tego. ♥
    Ech.... Rozmarzyłam się, naprawdę. Gest Marco był niesamowity. Walczy, walczy, nie poddaje się i to mi się niezwykle podoba.
    Ten monolog nie mógł być też na pewno dla Niego łatwy, dlatego też zdobył moją podwójną sympatię i uznanie. Niesamowite. ♥
    Magiczny rozdział, moja droga! ;* Czekam na więcej!
    Buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny, boski, cudowny i tak bym mogła chwalić i chwalić ^^
    Z jednej strony rozumiem Amelię, ale z drugiej myślę, że powinna postąpić inaczej :)
    Niech słucha głosu serca, bo to ona podpowiada nam, czego naprawdę chcemy :)
    Rozdział w 100 % udany ^^
    Czekam na więcej i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo ♥
    Uwielbiam ten rozdział! :D
    Wgl dzisiaj obgadywałyśmy Cię kochana z moimi przyjaciółkami i doszłyśmy do wniosku, że masz WIEEELKI talent :D
    Piszesz cudownie, i nie mam pojęcia czemu uważasz inaczej ,,
    Twoje blogi są mega♥
    To jak piszesz i wgl.. no brak słów ;*
    Więc proszę Cię nie przestawaj pisac bo robisz to wspaniale ♥
    Buuziak:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny <3
    Marco naprawdę kocha Ami i nie wyobrażam sobie żeby oni mogli się rozstać .
    Mam nadzieję, że Ami poukłada sobie wszystko w głowie , przemyśli i wybaczy Marco :)
    Ami kocha Marco , mam nadzieję, że mu wybaczy .
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko niech ta dziewczyna już mu wybaczy, bo ja już dłużej chyba nie wytrzymam. On ją tak kocha, udowadnia to na każdym kroku co mnie bardzo, ale to bardzo cieszy <3 Takiego chłopaka nie spotyka się codziennie na ulicy, mam nadzieję że Amelka w końcu to zrozumie. Rozdział wspaniały, jak wszystkie w Twoim wykonaniu. <3 ;**** Czekam na kolejny. ;*

    Buziaki ;** <3

    OdpowiedzUsuń