- Hormony ci buzują? - zapytał nie odrywając od niego zdziwionego spojrzenia.
- Bardzo śmieszne - bąknął nawet na niego nie spoglądając - Po prostu jestem na siebie wściekły, mówiłem ci już - dodał.
- No tak - westchnął - Wszystko dokładnie mi wyjaśniłeś - powiedział sarkastycznie odwracając swój wzrok na podjeżdżający autobus. Marco spojrzał na niego złowrogo. Od ostatniej rozmowy tydzień temu pomiędzy nimi dało wyczuć się jakąś nić napięcia. Pomiędzy nimi już nie było tak jak dawniej. Blondyn nic więcej nie mówiąc włożył swoją walizkę do bagażnika i wsiadł do autobusu nawet nie czekając na trenera i innych kolegów z drużyny. Kierowca zdziwiony tym widokiem spojrzał na obrońcę, ten machnął mu tylko obojętnie ręką. Wyjął swoje słuchawki z torby i włączył muzykę. Kolejny raz nie chciał absolutnie z nikim rozmawiać. Choć wiedział, że tak czy siak czeka na niego rozmowa z trenerem, który właśnie się pojawił i po krótkiej pogadance z Benderem spojrzał na Erika i posłał mu uśmiech.
- A gdzie Marco? - zapytał.
- Siedzi obrażony w środku - rzekł obojętnie.
- Nawet nie chcę wiedzieć o co wam znowu poszło...
- W sumie to ja sam nie wiem o co mu poszło trenerze - wytłumaczył.
Klopp pokręcił tylko bezradnie głową i prosząc Buvaca o sprawdzenie czy wszyscy są wszedł do środka. Od razu w oczy wpadła mu sylwetka blondyna. Usiadł obok niego przez chwilę nic nie mówiąc, lecz gdy Reus zorientował się, że Jurgen siedzi obok niego zdjął słuchawki i zaczął go słuchać.
- Co się dzieję Marco? - zapytał spokojnie, nie chcąc wzbudzać złości w piłkarzu.
- Nic trenerze, tylko całe życie mi się wali - rzekł wzruszając ramionami.
- Ja wierzę, że sobie poradzisz - uśmiechnął się - Nie z takimi rzeczami dawałeś sobie radę - puścił mu oczko co wywołało uśmiech na twarzy blondyna - I weź pogadaj z Erikiem, bo nie powinniście zniszczyć waszej przyjaźni... A ja nie chcę konfliktów na boisku bo inaczej pogadamy - pogroził mu teatralnie palcem.
Nie potrafił się nie roześmiać, Jurgen również. Posiedział jeszcze kilka sekund i klepiąc go lekko po ramieniu wstał i poszedł sprawdzić czy wszystko gra. Nie minęło nawet pięć minut a chłopacy po kolei wsiadali do autobusu i witając się z Marco zajmowali swoje miejsca. Klopp miał rację, musiał porozmawiać z Durmem, bo był jego najlepszym przyjacielem... Postanowił zrobić to, gdy już będą na miejscu. Teraz nie wypadało. Za dużo ciekawskich uszu dookoła.
- Tej Reus! - zawołał Mats rzucając w niego poduszką.
- Co jest?!
- Jajco! - zaśmiał się
- Przez ciebie tracę wiarę w normalnych ludzi! - uśmiechnął się
~ ~ ~
Z ogromnym uśmiechem wychodziła na płytę lotniska w Dortmundzie. Strasznie cieszyła się z tego powodu, że jest w domu. Nie miała pojęcia, że to szczęście nie potrwa tak długo. Rozglądnęła się dookoła szukając wzrokiem swojego ojca i pani Diany. Jej oczom ukazała się tylko sylwetka pielęgniarki. Spojrzała na nią zdziwiona. Z każdym kolejnym krokiem, którego stawiała bała się coraz bardziej. Mina starszej kobiety ukazywała wszystkie emocje.
- Amelko - powiedziała zrozpaczonym głosem podchodząc do osiemnastolatki.
- Gdzie tata? - zapytała przerażona patrząc wprost w załzawione oczy pani Diany.
- W szpitalu, leży w stanie krytycznym, ale lekarze są dobrych myśli. - odpowiedziała przytulając się mocno do blondynki, która stała jak skamieniała. Łzy ciekły jej po policzkach a ona nie potrafiła się nawet ruszyć.
- Jedźmy do niego! - pisnęła idąc szybko w stronę auta. Płakała jak małe dziecko... Usiadła na fotelu pasażera cała roztrzęsiona. Noga chodziła jej ze zdenerwowania. Pielęgniarka zmartwiona próbowała uspokoić dziewczynę, lecz wszystko na marne. Bała się o nią...
Gdy tylko pani Diana zaparkowała samochód na szpitalnym parkingu Amelka wybiegła z niego jak najszybciej tylko potrafiła. Zapłakana biegła korytarzami obijając się o ściany. Nie miała już siły. Myśl o straceniu drugiego z rodziców krążyła jej cały czas po głowie. Mimo, iż pani Diana zapewniała ją, że to się nie stanie. W końcu poddała się i osunęła się o ścianę. Objęła kolana rękoma chowając w nich głowę. Jej płacz było słychać na całym korytarzu. Nie potrafiła się opanować. Po chwili poczuła jak ktoś mocno ją przytula. Po znanym jej zapachu perfum wiedziała, że to pielęgniarka. Wtuliła się mocno w jej ciało nadal płacząc.
- Kochanie chodź usiądziemy - powiedziała cicho całując ją lekko w głowę. Pomału pomogła jej wstać i podtrzymując ją w pasie usiadła z nią na krzesełkach. Ponownie pozwoliła wtulić się w nią. Pani Diana głaskała ją po plecach, szepcząc w jej włosy słowa otuchy. Nie potrafiła jej wtedy pomóc. - Amelko posłuchaj mnie uważnie. Twój tata nie umrze rozumiesz?. Lekarze będą robili wszystko co w ich mocy by go uratować. A on sam się nie podda. Ma dla kogo żyć...
- Będę mogła do niego pójść? - zapytała spoglądając na nią załzawionymi oczami.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedziała - Ale wiesz kochanie, że on nic ci nie odpowie, nie poruszy się?. Lekarze postanowili trzymać go w śpiączce, aż jego stan nie ulegnie zmianie - dodała ostrożnie
- Tak wiem - odparła cichutko delikatnie kiwając głową. Wstała i w objęciach pani Diany została zaprowadzona pod salę swojego ojca. Zastanawiała się przez dłuższą chwilę czy wejść do środka. Bała się i to strasznie. Wiedziała, że będzie to dla niej szok. Ostatecznie położyła swoją dłoń na klamce i delikatnie ją nacisnęła. Już od wejścia było słychać pikanie różnych maszyn. Sala była bardzo mała, mieszcząca tylko jedno łóżko na którym spał jej ojciec i niewielki rozkładany fotel, dla kogoś z rodziny.
- Tatusiu... - pisnęła cichutko siadając obok niego na małym stołeczku, którego wyciągnęła spod łóżka - Błagam cię nie zostawiaj mnie! - dodała chwytając jego dłoń. Nie ukrywała swoich łez, wręcz przeciwnie, pozwoliła im swobodnie spływać po jej policzkach...
________________________________________________________________________
Siabadabada jestem, wróciłam i mam nadzieję, że już zawsze na czas.
Choć sama w to nie wierzę, ale ciii :D
Jagódka planuje i komplikuje.
Miesza i namiesza XD
W sumie już namieszała :D
Ale nie zdradzę czy namiesza dobrze czy źle.
Pewnie znacie moje dobre serduszko :D
Nie zwracajcie dziś uwagi, po prostu mój mózg jest dzisiaj na urlopie XD
Za błędy przepraszam! :)
Matko... Ty lubisz tak smucić ludzi, no? ;(
OdpowiedzUsuńNie dość, że Marco taki naburmuszony, to jeszcze tata Amelki...
No po prostu- masakra. ;/
Tak zaczynając od początku, mam nadzieję, że Erik i Marco zdołają jakoś uratować swoją więź. :) Swoją drogą, końcówka przy fragmencie z Marco- uśmiechnęłam się, a nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy! Jak to bardzo pasuje do chłopaków! :D
Tylko Amelka... Ona nie może zostać sama... Nie w tym sensie. Była bardzo przywiązana do taty...
Oby i on, jak i ona, walczyli o wspólne życie. Nie poddawali się, bo to najgorsze, co można zrobić!
przyjaźń Erisia i Blondynki >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńomg, nie
nie zrobisz tego Amelce i nie uśmiercisz jej taty
bo wtedy ja Cię uśmiercę XD
omg, chcę już kolejny, by panu Antkowi się polepszyło!!
Buziaki :*
Przełom, bo Jagódka nie wspomniała dziś, że napisała beznadziejny rozdział! :D Hahaha :D
OdpowiedzUsuńTak na poważnie, jestem mega zadowolona. ♥
Marco jest bardzo rozdrażniony, trochę denerwuje mnie to, że wyżywa się na przyjacielu. Nie powinien tego robić, bo po stracie Emilki to Erik jest jemu najbliższy. Powinien to docenić.
Co do Amelki i jej życia...
Bardziej skomplikować się już chyba nie mogło... :c
Mam nadzieję, że pan Antek wyjdzie z tego obronną ręką. Nie chciałabym, żeby go zabrakło w życiu swojej córki. Jest jej bardzo potrzebny. Ona jest z nim bardzo zżyta. Nawet ja nie wyobrażam sobie tej historii bez niego. :(
Czekam na następny rozdział. :*
Buziaki :*
Ty to musisz namieszać bo inaczej by nie mogło być xD
OdpowiedzUsuńAle rozdział cudowny <3
Pan Antek... :c
Mam nadzieję, że wyjdzie z tego i wszystko będzie dobrze .
Nie wyobrażam sobie żeby mogło go nie być..
Co do Marco mam nadzieję, że weźmie się w garść .
Również mam nadzieję, że wyjaśni wszystko z Erikiem , w końcu Erik to jego najlepszy przyjaciel .
Czekam nn :*
Pozdrawiam <3
Hahaha. Dziewczyno jaka ty jesteś nienormalna, ale jak ja Cię kocham ! <3 Podpis na końcu wspaniały, aż zaczęłam się sama śmiać do monitora. ;****
OdpowiedzUsuńA rozdział, chociaż smutny to nadal piękny.
Bardzo szkoda mi Amelki, nie zasłużyła sobie na to. ;c
Mam nadzieję że jej tato nie umrze. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Reusa też mi szkoda, cierpi co odbija się na Eriku.
Ale wierzę że wszystko się ułoży. Może ta choroba taty Amelki połączy ich na nowo. Oby... :)
Buziaki ;******
Tak smuteczkowo trochę ale podoba mi się.
OdpowiedzUsuńBiedna Amelka :c Mam nadzieję, że z tatą będzie wszytko w porządku jesli nie Ona przecież się załamie :c
Co do Marco to niech sie trochę ogarnie! Erik przecież nic złego nie zrobił.
Czekam na nn i zapraszam do siebie:
http://milosc-bez-konca.blogspot.com/
Piekny rozdział.
OdpowiedzUsuńAż płakac się chce /
Czekam za kolejnym i pozdzrawiam
Zapraszam do siebie