- Kocham cię - szepnął - I nawet nie myśl, że pozwolę ci odejść. Jesteś zbyt ważna dla mnie. Wyzdrowiejesz Amiś...
Myślał, że spała. Jednak tak nie było. Słuchała wszystkiego co mówił. Miała ochotę się rozpłakać. Gdy tylko wypowiedział tylko jedno słowo dało się usłyszeć z jaką czułością i miłością o niej myśli. Miała dość.. Nie potrafiła tak. Za bardzo go kochała...
Wyszedł po chwili po coś do picia. Musiał chwilę odetchnąć świeżym powietrzem.
- Dzień dobry Marco - po usłyszeniu głosu trenera od razu podniósł głowę.
- Witam Trenerze - odparł
- Jak Amelka się czuje? - zapytał
- Nie mam pojęcia - westchnął i usiadł na schodach - Nie rozmawia ze mną w ogóle. Lekarze mówią, że wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Niedługo rozpocznie chemioterapię. Mimo tego, ja jej nie zostawię. Nie potrafię, chcę być jej oparciem w szczególności w tym momencie. - dodał.
- Będzie dobrze - poklepał go po ramieniu - I w razie czego to się nie bój. Twoje miejsce w zespole cały czas na ciebie czeka. - uśmiechnął się lekko.
- Dziękuje za to wsparcie, za tyle pomocy, ogólnie za wszystko trenerze.
- Już ci coś powiedziałem - rzekł a Reus pokiwał twierdząco głową, przypominając sobie wszystkie słowa Kloppa skierowane w jego stronę. - To teraz wiesz dlaczego to robię. Leć już, pozdrów ją ode mnie i powiedz, że jeszcze nie raz zasiądzie na trybunach Iduny, i że będzie zdrowa - dodał i ruszył w stronę swojego samochodu.
Marco od razu poszedł do pokoju Amelki i tak jak zawsze usiadł na fotelu obok jej łóżka. Westchnął cicho i oparł swoje łokcie na jej łóżku.
- Jurgen kazał ci powiedzieć, że jeszcze wiele razy zasiądziesz na trybunach i będziesz zdrowa - powiedział cicho, a łzy samowolnie popłynęły mu z oczu.
Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego. Nie potrafiła patrzeć na niego, gdy cierpiał.
- Kocham cię Marco...
~ ~ ~
Nie wytrzymała, po prostu nie wytrzymała. Za bardzo go kochała. Choć jej serce krwawiło, że miała go zostawić. Leżała przytulona do niego i delikatnie rysowała kółka na jego torsie by go nie obudzić. Łzy delikatnie kapały z jej oczu. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego właśnie ona. Była strasznie młoda, zaledwie dziewiętnaście lat. I na tylu się skończy. To ją najbardziej bolało. Dlaczego ona?
Tak naprawdę nikt nie potrafił odpowiedzieć jej na to pytanie. Nikt nie znał na nie odpowiedzi, oprócz Boga. Wybrał ją, ponieważ wiedział, że poradzi sobie z tą chorobą? Wybrał ją, bo chciał ostatni raz podrzucić jej pod nogi kłody? Nikt, a nikt tego nie wiedział.
- Dlaczego pan Marco śpi na łóżku? - zapytała pielęgniarka - Wie pani przecież, że nie może...
- Ten ostatni raz - powiedziała cicho - Chcę być przy nim do końca. - dodała.
- Pani Amelio, proszę tak nie mówić - rzekła smutna
- Taka jest prawda - odparła - Czuję, że to niedługo nadejdzie, więc w razie czego dziękuje pani za całą opiekę nade mną przez ten cały czas. Nigdy pani tego nie zapomnę.
- Niech pani tak nie mówi. Zobaczy pani, że będzie zdrowa. Będzie mieć gromadkę dzieci.
- Chciałabym, ale widocznie Bóg stwierdził, że to nie dla mnie...
Nie zapomni tego smutnego wzroku pielęgniarki Anny. Nie zapomni wszystkich pięknych chwil, które ją w życiu spotkały. Chciałaby żyć, kto by nie chciał, lecz niestety...
Jej organizm był na wyczerpaniu. Nie miała siły na nic. Najważniejsze było to, że Marco jest przy niej, że może tulić się do niego w tych ostatnich godzinach lub minutach.
Ciało miała rozpalone, a kilka kolejnych łez spłynęło po jej policzkach po raz ostatni. Niedługo dołączy do taty. Może Bóg chciał by znów byli razem. W takim razie dlaczego zesłał na jej drogę Reusa. Piłkarza, który pokochał ją całym swoim sercem. Nie patrzył na to kim jest. Czy modelką czy zwykłą dziewczyną. I właśnie ta zwykłość urzekła go najbardziej. Gdy się obudził był już ranek. Uśmiechnął się delikatnie widząc Amelkę obok siebie. Jednak ten uśmiech znikł z jego twarzy szybciej niż się pojawił, gdy zauważył, że nie oddycha.
- Amelka! - ostrożnie szturchnął jej ramię - Amelka kochanie tylko nie ty - pisnął ostatni raz ją do siebie tuląc. Cały jego świat runął właśnie w tym momencie. Stracił najważniejsza osobę w swoim życiu. I nie odzyska jej już nigdy. - Kocham się księżniczko moja - rzekł przez płacz całując ją w głowę. Jego ciało drżało, a łzy spływały po jego policzkach jak krople deszczu.
Spoglądał jak pielęgniarki zakrywają jej ciało białym prześcieradłem. Widział jak pani Anna płacze. Nie mógł sobie tego darować. Z całej siły uderzył pięścią w ścianę zaraz po tym osuwając się po niej na ziemię.
- To dla pana - powiedziała podając mu niedużą karteczkę - Od pani Amelki...
Dziękuje ci za wszystko, za twoją miłość, za to że byłeś przy mnie. Niestety Bóg chciał jak chciał. Gdybym żyła byłabym najszczęśliwszą kobietą na ziemi bo obdarzyłeś mnie najwspanialszym co mnie w życiu spotkało. Miłością. Wiedz, że jestem nadal przy tobie i zawsze będę.
Kocham cię najbardziej na świecie Marco. Byłeś i zawsze będziesz moim całym sercem.
____________________________________________________________________________
Moje serce krwawi. Nie chciałam, ale musiałam.
Tak miało być.. Od początku tego opowiadania.
Jeszcze tylko epilog.
A tymczasem pozdrawiam was z autobusu :*
____________________________________________________________________________
Moje serce krwawi. Nie chciałam, ale musiałam.
Tak miało być.. Od początku tego opowiadania.
Jeszcze tylko epilog.
A tymczasem pozdrawiam was z autobusu :*