- Pacjentka nie życzy sobie odwiedzin - powiedziała.
- Ja... ja muszę - jąkał się - Jestem jej narzeczonym i ojcem dziecka. Proszę mi powiedzieć czy wszytko jest dobrze. Jak maluch?
- Pani Amelia zakazała mi mówić komukolwiek o jej stanie zdrowia, ale widzę jak bardzo jest pan o nią przejęty. Znam się na rzeczy. Musi ją pan strasznie kochać, ale nie mam dla pana dobrych wieści. Pańska narzeczona poroniła, przykro mi. - powiedziała ze smutkiem.
Moment, głupia chwila przez którą zawalił się ich cały świat. Osunął się po ścianie i schował twarz w dłoniach. Nie potrafił przestać. Łzy swobodnie spływały mu po policzkach. Obwiniał się o wszystko. To była moja wina, wszystko przeze mnie. Tylko te słowa krążyły mu w myślach. Ten dzień był najgorszym w jego życiu. Twierdził, że najgorsze dni w swoim życiu już miał, aż do tamtego dnia.
- Tak mi przykro - powiedział cicho Durm i przytulił go mocno. Było mu żal przyjaciela, był ogromnie szczęśliwy, że zostanie tatą a on sam cieszył się, że zostanie wujkiem.
- To wszystko moja wina - rzekł. - Muszę się ogarnąć i pójść do niej...
- Poczekam w recepcji - odparł.
Pięć minut wystarczyło mu na to, aby się trochę uspokoił. Wszedł po cichutku do jej pokoju i usiadł na krzesełku obok jej łóżka. Blondynka spała sobie spokojnie po podaniu leków uspakajających. Na sam widok śladów po łzach na jej twarzy jemu samemu chciało się płakać. Gdyby mógł cofnąć czas...
Chwycił delikatnie jej dłoń, tak aby jej nie obudzić. Nie udało mu się. Już po chwili otworzyła swoje oczy oraz wyszarpała dłoń.
- Kochanie.. przepraszam... - szepnął ze łzami w oczach. - T.. to moja wina. Wszystko jest moją winą...
- Powiedziałam ci wyraźnie, że nie chcę cię znać. - warknęła płacząc - Wyjdź i zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła.
- Amiś.. - powiedział cicho
- Wyjdź!
Zrobił tak jak chciała, wstał i pomału skierował się w stronę drzwi. Odwrócił się ostatni raz w jej stronę i szepcząc ciche Kocham się księżniczko wyszedł. Gdy zamknął za sobą drzwi usłyszał jak płakała. Bardzo płakała... Stracił ją...
~ ~ ~
Ile dniu już minęło od kiedy dowiedziała się, że straciła dziecko? Sama nie wiedziała. Od kiedy wyszła ze szpitala przez dzień i noc siedziała tylko w swoim pokoju. Prawie nic nie jadła. Mimo wielu prób pani Diany. Pielęgniarka robiła wszystko. Dzwoniła do Marco, lecz ten nie odbierał. Po chwili odpisując Ona mnie nienawidzi i nie chce mnie znać. Za każdym razem kończyło się tak samo. Jego odpowiedź i Amelka nadal nie wychodząca ze swojego pokoju. Martwiła się o nią strasznie. A dla Amelki życie się skończyło. Była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nosiła po sercem dzieciątko, którego ojcem był najważniejszy mężczyzna w jej życiu. Los jak zawsze, nie chciał by była szczęśliwa. Miała dosyć wszystkiego. Płakała przez całe dnie i noce. Czasem brakowało jej nawet łez...
- Amelko proszę zjedz coś - przejęcie w głosie pielęgniarki z każdym dniem wzrastało. - Niedługo wylądujesz w szpitalu jeśli nie będziesz normalnie jadła. Schudłaś już przez te dwa tygodnie.
- Da mi ciocia w końcu spokój?! - krzyknęła przez łzy. Momentalnie ramiona pani Diany mocno ją obejmowały. Głaskała ją delikatnie po włosach pozwalając wypłakać się w jej ramiona. - Przepraszam - szepnęła.
- Nie masz za co przepraszać kochanie - powiedziała cicho trzymając usta przy jej włosach. - Rozumiem cię doskonale, ale zrozum, że jeśli nie będziesz jadła może ci się coś stać. A ja nie chcę stracić również ciebie myszko - dodała.
Chwilę gdy pielęgniarka wyszła położyła się z powrotem na łóżku. Obserwowała kropelki deszczu spływające po szybie. Pogoda panująca za oknem jeszcze bardziej pogarszała jej stan. Miała dość...
Marco również miał dość swojego życia. Los zawsze kładł mu pod nogi kłody. Próbował żyć jak kiedyś.. Choć bez obecności Amelii w jego życiu za żadne skarby mu się to nie udawało. Jego nałogiem było wieczorne picie piwa z ich zdjęciem w ręku. Miał zapomnieć, według niej. Dla niego nigdy tego nie zapomni. Była jego jedyną i najważniejszą miłością w życiu. Nie wspominał o Caro. Ona była pomyłką.
- Marco nie możesz tak żyć! - warknął ze złością Erik. Z czasem miał dość wieczorów blondyna. Nie mógł pozwolić na to, aby jeden z najlepszych zawodników tego świata zaprzepaścił swoją karierę. Gdy ktoś dowiedziałby się, że Reus pije. Byłby skończony...
- Daj mi spokój...
- Nie dam ci spokoju! - ryknął - Nie rozumiesz, że...
- Daj mi spokój! - wrzasnął ponownie.
- Zamiast chlać teraz do waszego zdjęcia. Radziłbym ci o nią zawalczyć... Ty nie możesz bez niej żyć ona bez ciebie.
- Ona mi już nie wybaczy..
_____________________________________________________________________________
Jestem :) wyrobiłam się :)
Za błędy przepraszam :)
Dziękuje, że jesteście ♥
o nieeeee ;____; co to tam się działo ;________;
OdpowiedzUsuńMarco, walcz noooo!!! ;_____;
musisz być z Ami, macie być szczęśliwi, jeju ;____;
czekam na kolejny!! :*
Boże nie wiedziałam że to się skończy taką tragedią. Myślałam że Amelia wyląduje tylko w szpitalu i wszystko będzie dobrze. Mam nadzieję że Marco będzie walczył o ukochaną i w końcu na świecie pojawi się Małe Reusiątko. Pozdrawiam i czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńNieeeeee!!!! No dlaczego no, musialas tak poprostu musialas. Kochana ja mam nadzieje, ze w nastepnym rozdziale okaze sie, ze ta strata dziecka to byl tylko jakis sen. Czekam na nastepny kochana zrob nam taki prezent i szybko dodawaj nastepny. Buziak
OdpowiedzUsuńEj..
OdpowiedzUsuńWłączyłam sobie jedną z moich ulubionych piosenek, która również jest mega smutna i tak patrzę, że jest rozdział to czytam i cholerę jasna ta piosenka i ten rozdział sprawiły że rycze :(
RODZIAŁ MEGA ♥♥
Szkoda mi ich wszystkich...
Mam nadzieje, że wszystko będzie ok :)
Uwielbiam, buziaki :*
Nie... tylko nie to. :(
OdpowiedzUsuńTak strasznie mi przykro... Kilka samotnych łez spłynęło po moich policzkach... Niewierzę, że kilka głupich, nic nieznaczących słów mogło tak zrujnować życie Amelki... Nie tylko Amelki bo i Marco.. Aczkolwiek Marco sam sobie na to zapracował. Nie jestem zdziwiona zachowaniem Amelii, rozumiem ją. Straciła istotkę, którą nosiła pod swoim sercem, straciła istotkę, którą zdążyła już pokochać, być może straciła i sens życia. Jednakże nie powinna się poddawać, ponieważ czeka ją jeszcze wiele dobrego. Być może wybaczenie Marco potrwa bardzo długo, a może i nie przyjdzie w ogóle, ale każdy ma szanse na bycie szczęsliwym i wierzę, że Amelka właśnie taką szansę dostanie od losu.
Co do Marco... w pełni popieram Durma. Nie powinien siedzieć w domu, użalać się nad sobą i chlać piwska, ale raczej wziąć sprawy w swoje ręce, ruszyć się z domu i walczyć do upadłego. Choćby miał zamieszkać pod drzwiami jej domu, pod drzwiami jej pokoju, choćby miał wyśpiewywać serenady pod oknem, ma walczyć! Amelia go kocha, a przecież człowieka nie przestaje się kochać tak z dnia na dzień. Na zakochanie się potrzeba wile czasu, na zniszczenie tej miłości też go potrzeba. Owszem, rani się w jednej sekundzie, ale nawet ta rana nie sprawia, że miłość przestaje istnieć...
Kochana, wywołałaś we mnie tyle emocji, że nie jestem w stanie tego opisać. To ja dziękuję, że jesteś! ♥
Buziaki! :*
Jestem z haniebnym spóźnieniem, za który przepraszam...
OdpowiedzUsuńWyjazd uniemożliwił mi wiele rzeczy, w tym komentowanie. Brakowało czasu niemal na wszystko, zmęczenie dawało o sobie znać, a potem- żeby życie miało smaczek, mała choroba. A co! Jak szaleć to szaleć... Ech, ale nie o tym teraz. :)
Ja nie napiszę za wiele. Napiszę po prostu to, co teraz myślę: Cudowne. Po prostu cudowne i piękne...