niedziela, 3 maja 2015

Trzydzieści dziewięć.

Siedziała w salonie i czekała na Marco aż wróci z meczu, było już strasznie późno ale wiedziała, że pewnie dopiero wysiedli z autobusu. Przegrali kolejny mecz. Miała nadzieję, że blondynowi już przeszło. Był wściekły widziała to po jego minie, gdy mecz się zakończył. Zawsze starał się swoją złość zostawiać na stadionie. Nie poza nim. W domu zawsze próbował zapomnieć o swojej karierze i być normalnym chłopakiem. Czasem mu się to nie udawało. Tak jak właśnie tej nocy. Gdy tylko usłyszała trzask drzwi już wiedziała, że jednak tym razem jest ten dzień. Ostrzegał ją kiedyś o tym, lecz jej to nie przeszkadzało. Chciała z nim być...
- Hej - powiedziała...
Nie usłyszała odpowiedzi, więc siedziała już cicho, tym bardziej, że pierwszy raz spotkała się właśnie z taką sytuacją i nie wiedziała co ma robić.
- Czemu nie śpisz? - zapytał najspokojniej jak mógł starając się uspokoić oddech i puls by tylko się jeszcze bardziej się nie zdenerwować.
- Czekałam na ciebie - odpowiedziała szeptem patrząc na niego.
- Ami przecież wiesz, że teraz musisz odpoczywać i nie przemęczać się! - wrzasnął.
- Bez ciebie nie umiem zasnąć..
- Jaka ty jesteś nieodpowiedzialna! - kolejny raz uniósł głos - Teraz nosisz jeszcze moje dziecko pod sercem!
- To nie jest tylko twoje dziecko!! - wrzasnęła najgłośniej jak potrafiła. Pierwszy raz w życiu... Hormony dały o sobie znać. 
- Jeśli go nie chcesz to po co mi o tym mówiłaś że go pragniesz! Nie musiałaś tego robić! Wróciłaś do mnie bo poczułaś pustkę tak? Chciałaś mieć pocieszyciela, po śmierci pana Antka, żebyś nie była sama! - krzyczał na całe gardło, przez co było ich słychać pewnie daleko od ich domu. Był w transie nie potrafił sam się opanować. Musiał odreagować snem to było tylko lekarstwem.
- Teraz to przesadziłeś! nie chce cię znać!
Wyszła trzaskając za sobą drzwiami. Nie wybiegł za nią...
Szła przed siebie, nie zwracała uwagi na godzinę, na to, że jest zimno. Nie miała siły o tym myśleć. Złość buzowała w jej ciele i nie miała zamiaru wyjść.
Wiedziała, że tak nie powinno być. Wiedziała, że może się coś stać.
Jednak nie potrafiła się opanować, a wiedziała, że musi.
Nie udało jej się, miała wrażenie, że runęła całym impetem na ziemie, a ciemność ogarnęła jej widok.
- Słyszy mnie pani? Co się stało? - usłyszała głos jakiegoś chłopaka. Miała wrażenie, że to jej się śni. Więc nie chciała tak szybko otwierać oczu...


~ ~ ~


Trzeźwość umysłu wróciła mu dopiero gdy się zdrzemnął. Przeraził się, gdy zauważył, że nie ma Amelii. Przeszukał cały dom, a strach wzrósł w nim jeszcze bardziej, gdy zobaczył, że klucze i telefon blondynki leżą w przedpokoju.Wyleciał z domu jak poparzony i zaczął jej szukać. Pomału przypominało mu się zdarzenie z nocy.
- Erik!
- Co jest? - zapytał
- Nie ma Amelki. Pokłóciłem się z nią w nocy. Błagam pomóż mi jej szukać, nie chce żeby coś im się stało - powiedział łamiącym się głosem.
-Gdzie jesteś?
Poczekał na niego w wyznaczonym miejscu. Sam nie dałby rady, Rozdzielili pomiędzy siebie dwie strony. Pomału tracił już siły. Nienawidził siebie.
Mijały godziny a oni jej nie znaleźli. Księżyc pomału zaczął wznosić się na niebo. Bał się o nią coraz bardziej.
- Marco, może sprawdźmy szpitale - rzekł Durm.
- To chyba będzie najlepsze wyjście - odparł załamany.
Nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Erik nawet nie pozwolił mu wsiąść za kółko samochodu. Chciał ją odnaleźć jak najszybciej.
- Co się pomiędzy wami stało tak naprawdę? - zapytał delikatnie Durm.
- Powiedziałem jej coś, co nie było w ogóle prawdą. Wiesz jakie mam czasem chwile, gdy przegramy jakiś ważny mecz. W nocy znów taki miałem. Jak im się coś stało to sobie nie wybaczę. - wytłumaczył.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...
Wyłamywał sobie palce, a noga chodziła mu ze zdenerwowania. Nawet nie minęła chwila, a schował swoją twarz w dłoniach. Nie potrafił zatrzymać swoich łez. Czarne scenariusze przechodziły mu przez głowę. Odwiedzili już kilka szpitali. I nigdzie jej nie znaleźli.
- Ostatni - powiedział obrońca otwierając drzwi przed przyjacielem.
Gdy tylko weszli do środka Reus od razu pobiegł do recepcji. Złość w nim eksplodowała, gdy kobieta nie chciała mu udzielić żadnych informacji twierdząc, że nie może.
- Usiądź, ja to załatwię - zwrócił się do niego łagodnie..
Durm zrobił słodkie oczka czym raz dwa zauroczył pielęgniarkę zdobywając informację, w której dziewczyna leży sali.
- Moja Ami!

___________________________________________________________________________

Kto mnie zabije za spóźnienie? XD bo nie wiem czy mam się chować czy nie? :D
Wytłumaczenie mam jedno: MAJÓWKA ^^ :D
Za dużo słodkości było :DD 
Wasze nadrobię do środy! OBIECUJE! ♥
Do następnego miśki ♥ Dziękuje, że jesteście ♥

5 komentarzy:

  1. Szkoda, że taki krótki. Kurdę pokłócili się mam nadzieję, że Amelce i dziecku nic się nie stało. Z niecierpliwością czekam na kolejny, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. O BOŻE
    PRZESADZIŁAŚ
    A TYLKO COŚ KOMUŚ BĘDZIE, TO ZA SIEBIE NIE RĘCZĘ!
    czekam na kolejny :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam tylko żeby dziecku nic nie było noo.. PROSZE TAK ŁADNIE ♥
    Rozdział mega ale mnie wystraszyłaś i teraz będę czekać jak na szpilkach na następny.. ughh ♥
    Ale wybaczam :* ♥
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde naprawde szkoda, ze taki krociutki. Mam nadzieje ze Ami nic nie bedzie i sie pogodza z Marco. Duuuzo weny i do nastepnego. P.S a moze by tak kochana jakis bonusik dla nas i jakis dodatkowy rozdzialik sie znalazl?? Mhhh??? Do nastepnego...

    OdpowiedzUsuń
  5. Znów? Znów zachwianie tej sielanki? :(
    Jestem zła, cholernie zła na Marco. Rozumiem, że emocje i to te negatywne wywołane przegranym meczem, wzięły górę, ale to go nie usprawiedliwia. :( Bardzo mnie to zabolało, a co dopiero Amelkę? Wypowiedział tak więcej niepotrzebnych słów. :(
    Mam nadzieję, że naszej Amelce nic się nie stało. Jej i ich dziecku. Szkoda, że Marco oprzytomniał tak późno. :(
    Czekam na kolejny! 😘
    Kocham!!❤❤❤

    OdpowiedzUsuń