- Dzień dobry - powiedziała składając na jego ustach krótki pocałunek.
- Cii - rzekł cicho wskazując głową na śpiącego malca - Dzień dobry - odpowiedział szeptem
- Jaki on jest słodki - pogłaskała go delikatnie po główce, co spowodowało, że chłopiec mlasnął kilka razy i zaczął mruczeć coś pod nosem. - To akurat ma po sobie - zachichotała cichutko
Blondyn pokazał jej tylko język. Dziewczyna ostrożnie wzięła na ręce Nico, by Marco mógł wstać. Delikatnie położyła go do wolnego łóżka i przykryła szczelnie kołdrą. We dwójkę wyszli na palcach z pokoju. Skierowali się do kuchni. Zaparzyli świeżą kawę, której zapach roznosił się po całym domu. Usiedli przy stole w ogrodzie popijając czarny napój i rozkoszując się przepiękną pogodą. Reus chwycił dłoń Amelii, która leżała na stole i lekko zaczął ją gładzić. Nie mógł uwierzyć, że ona jest tutaj naprawdę. Przeczuwał, że bal będzie jakiś wyjątkowy, dlatego chciał by już się odbył. Niestety musiał poczekać jeszcze tydzień. Siedem dni, które dłużyły się niemiłosiernie.
- Nawet nie wiem kiedy on przyszedł do nas w nocy - zaśmiał się - Nie czułem w ogóle, gdy kładł się na moim brzuchu - dodał
- Ale słodko wyglądaliście - pochwaliła spoglądając na niego z wielkim uśmiechem na swojej twarzy.
- Kiedyś taki widok będziesz miała codziennie - rzekł całując wierzch jej dłoni.
- Słucham? - zapytała zdziwiona nie rozumiejąc do końca jego słów.
- Chodzi mi o to, że gdy już będziesz moją żoną i matką naszych cudownych dzieci to taką sytuację będziesz widywać codziennie..
- Oj Marco, nie wybiegaj w przyszłość - odpowiedziała spokojnym tonem - Nigdy nie wiadomo, co przyniesie nam jutro. - przytuliła się do niego.
- Wiem Mell, wiem - szepnął całując ją w czubek głowy i obejmując czule ramieniem - Ale masz moje zapewnienie, że jesteś tą jedyną - dodał.
- Hej ciociu, hej ujku! - usłyszeli radosny głos Nico, który w swojej piżamce kroczył w ich stronę.
- No cześć łobuzie! jak się spało na moim brzuchu co? - zaśmiał się Marco sadzając chłopca na swoich kolanach.
- Tlochę twaldo - odparł uśmiechnięty kradnąc Reusowi kanapkę z talerza. Amelka zachichotała cicho pod nosem. Choć całkowicie się rozpłynęła widząc jak mały zajada wraz z Marco śniadanie. Jedli na zmianę, raz on, raz chłopczyk. To zmiękczyło jej serce. Przypomniały jej się stare czasy, gdy ona również tak jadła posiłki.
Gdy całą trójką ogarnęli się po śniadaniu, blondyn od razu zabrał ich na zaplanowane miejsce. Z radością kroczył trzymając szczelnie dłoń Meli. Obserwował jak mały skocznym krokiem idzie przed nimi. Cieszył się ogromnie. Nie wiedział dlaczego to robił, ale wyobraził sobie ich spacery za kilka lat. On, Amelia jako jego piękna żona i ich synek lub córeczka. Choć dziewczyna miała wielką rację, że nie warto wybiegać myślami w przyszłość bo wszystko może runąć w jednej chwili, ale on nie potrafił, to było silniejsze od niego. To miłość do Amelki była aż tak silna...
Nie ukrywała tego, że wyznanie Marco trochę ją zdziwiło i zawstydziło, ale w głębi serca bardzo się ucieszyła z tego powodu, że jest aż tak ważna w jego życiu. Choć miała swoje zdanie na temat planowania sobie przyszłości, to gdzieś w środku miała naprawdę wielką nadzieję, że akurat to wydarzenie w jej życiu się spełni. Chciała być matką jego dzieci, bo strasznie mocno go kochała. Z uśmiechem na twarzy spoglądała jak bawi się z Nico w berka. Wiedziała jak bardzo kocha tego malca. Chłopiec był dla niego wszystkim. Ich śmiech roznosił się po całej polanie. Rozglądała się dookoła. Było przepięknie, w około nie było żadnej ulicy, żadnych samochodów, czy tysięcy ludzi. Tylko cisza i spokój. Choć czasem przerywanych rżeniem koni z niedalekiego pastwiska. Oraz śmiechów tych dwóch panów, którzy w tym momencie tarzali się na trawie. Położyła się na plecach i obserwowała cudowne błękitne niebo oraz chmury, które przypominały przeróżne kształty. Westchnęła cichutko i przymknęła swoje oczy rozkoszując się przyjemnym ciepłym wiaterkiem i promieniami słońca, które padały na jej twarz.
- Ciocia! - zawołał Nico
- Co się stało kochanie? - zapytała spoglądając na niego.
- Plosę! - rzekł podając jej malutki bukiecik z polnych kwiatków.
- O jejku, dziękuje! - uśmiechnęła się szeroko, przytulając chłopca do siebie i dając mu buziaka.
- Nico! - pisnął Reus.
- Ujek Malco też zbierał - dodał szybko.
Mela spojrzała na wyszczerzonego piłkarza. Pokręciła bezradnie głową nie robiąc ani jednego gestu.
- Słoneczko no! - jęknął.
Blondynka zaśmiała się cicho wracając do swojej poprzedniej czynności, czyli wpatrywania się w chmury i rozkoszowania się ciepłem słoneczka, lecz nie na długo. Marco stanął tuż nad nią czekając na jej reakcję.
- Nie dasz mi spokoju? - zapytała radośnie
- Nie ma mowy - odparł kładąc się obok niej. - Nicuś chodź do nas!
- Oj Marco, Marco - uśmiechnęła się odwracając głowę w jego stronę.
- Czyli nie dostanę buziaka? - dopytywał
- Przykro mi - rzekła robiąc smutną minkę.
- W takim razie sam sobie wezmę - powiedział przyciągając ją w swoją stronę. Pocałował ją delikatnie, po chwili odsuwając się od niej z zwycięskim uśmiechem. - I już...
Amelia zachichotała pod nosem sprawiając, że uśmiech Reusa powiększył się i to bardzo. Wrócili do domu późnym popołudniem. We trójkę spędzili cudowny dzień. Marco przygotował wszystko idealnie. Cisza, spokój, piknik i tylko oni trzej. Chłopiec wraz z dziewczyną byli strasznie zmęczeni. Razem oglądali film w pokoju dziewczyny. Piłkarz nawet nie zauważył, jak Amelia i Nico zasnęli wtuleni w niego z obu stron. Skierował swój wzrok, gdy drzwi do pokoju się otworzyły. Spojrzał na pana Antka, który posłał mu wielki uśmiech.
- Marco...dz.. - westchnął głośno spoglądając na blondyna - Dziękuje, że jesteś przy niej - dodał.
- Nie ma za co dziękować proszę pana - blondyn posłał mu uśmiech - Kocham ją, i będę już na zawsze...
Pan Antoni skinął mu tylko głową i wyjechał wózkiem z pokoju swojej córki. Zamknął za sobą drzwi. Długo i bardzo mocno myślał nad słowami, które wypowiedział ojciec Amelki. Nie miał pojęcia czy one miały oznaczać, coś złego czy też po prostu wyrazić to, że on również jest szczęśliwy tak jak Amelka. Postawił na tym drugim i chyba był to najlepszy wybór...
- Kiedyś taki widok będziesz miała codziennie - rzekł całując wierzch jej dłoni.
- Słucham? - zapytała zdziwiona nie rozumiejąc do końca jego słów.
- Chodzi mi o to, że gdy już będziesz moją żoną i matką naszych cudownych dzieci to taką sytuację będziesz widywać codziennie..
- Oj Marco, nie wybiegaj w przyszłość - odpowiedziała spokojnym tonem - Nigdy nie wiadomo, co przyniesie nam jutro. - przytuliła się do niego.
- Wiem Mell, wiem - szepnął całując ją w czubek głowy i obejmując czule ramieniem - Ale masz moje zapewnienie, że jesteś tą jedyną - dodał.
- Hej ciociu, hej ujku! - usłyszeli radosny głos Nico, który w swojej piżamce kroczył w ich stronę.
- No cześć łobuzie! jak się spało na moim brzuchu co? - zaśmiał się Marco sadzając chłopca na swoich kolanach.
- Tlochę twaldo - odparł uśmiechnięty kradnąc Reusowi kanapkę z talerza. Amelka zachichotała cicho pod nosem. Choć całkowicie się rozpłynęła widząc jak mały zajada wraz z Marco śniadanie. Jedli na zmianę, raz on, raz chłopczyk. To zmiękczyło jej serce. Przypomniały jej się stare czasy, gdy ona również tak jadła posiłki.
Gdy całą trójką ogarnęli się po śniadaniu, blondyn od razu zabrał ich na zaplanowane miejsce. Z radością kroczył trzymając szczelnie dłoń Meli. Obserwował jak mały skocznym krokiem idzie przed nimi. Cieszył się ogromnie. Nie wiedział dlaczego to robił, ale wyobraził sobie ich spacery za kilka lat. On, Amelia jako jego piękna żona i ich synek lub córeczka. Choć dziewczyna miała wielką rację, że nie warto wybiegać myślami w przyszłość bo wszystko może runąć w jednej chwili, ale on nie potrafił, to było silniejsze od niego. To miłość do Amelki była aż tak silna...
~ ~ ~
Nie ukrywała tego, że wyznanie Marco trochę ją zdziwiło i zawstydziło, ale w głębi serca bardzo się ucieszyła z tego powodu, że jest aż tak ważna w jego życiu. Choć miała swoje zdanie na temat planowania sobie przyszłości, to gdzieś w środku miała naprawdę wielką nadzieję, że akurat to wydarzenie w jej życiu się spełni. Chciała być matką jego dzieci, bo strasznie mocno go kochała. Z uśmiechem na twarzy spoglądała jak bawi się z Nico w berka. Wiedziała jak bardzo kocha tego malca. Chłopiec był dla niego wszystkim. Ich śmiech roznosił się po całej polanie. Rozglądała się dookoła. Było przepięknie, w około nie było żadnej ulicy, żadnych samochodów, czy tysięcy ludzi. Tylko cisza i spokój. Choć czasem przerywanych rżeniem koni z niedalekiego pastwiska. Oraz śmiechów tych dwóch panów, którzy w tym momencie tarzali się na trawie. Położyła się na plecach i obserwowała cudowne błękitne niebo oraz chmury, które przypominały przeróżne kształty. Westchnęła cichutko i przymknęła swoje oczy rozkoszując się przyjemnym ciepłym wiaterkiem i promieniami słońca, które padały na jej twarz.
- Ciocia! - zawołał Nico
- Co się stało kochanie? - zapytała spoglądając na niego.
- Plosę! - rzekł podając jej malutki bukiecik z polnych kwiatków.
- O jejku, dziękuje! - uśmiechnęła się szeroko, przytulając chłopca do siebie i dając mu buziaka.
- Nico! - pisnął Reus.
- Ujek Malco też zbierał - dodał szybko.
Mela spojrzała na wyszczerzonego piłkarza. Pokręciła bezradnie głową nie robiąc ani jednego gestu.
- Słoneczko no! - jęknął.
Blondynka zaśmiała się cicho wracając do swojej poprzedniej czynności, czyli wpatrywania się w chmury i rozkoszowania się ciepłem słoneczka, lecz nie na długo. Marco stanął tuż nad nią czekając na jej reakcję.
- Nie dasz mi spokoju? - zapytała radośnie
- Nie ma mowy - odparł kładąc się obok niej. - Nicuś chodź do nas!
- Oj Marco, Marco - uśmiechnęła się odwracając głowę w jego stronę.
- Czyli nie dostanę buziaka? - dopytywał
- Przykro mi - rzekła robiąc smutną minkę.
- W takim razie sam sobie wezmę - powiedział przyciągając ją w swoją stronę. Pocałował ją delikatnie, po chwili odsuwając się od niej z zwycięskim uśmiechem. - I już...
Amelia zachichotała pod nosem sprawiając, że uśmiech Reusa powiększył się i to bardzo. Wrócili do domu późnym popołudniem. We trójkę spędzili cudowny dzień. Marco przygotował wszystko idealnie. Cisza, spokój, piknik i tylko oni trzej. Chłopiec wraz z dziewczyną byli strasznie zmęczeni. Razem oglądali film w pokoju dziewczyny. Piłkarz nawet nie zauważył, jak Amelia i Nico zasnęli wtuleni w niego z obu stron. Skierował swój wzrok, gdy drzwi do pokoju się otworzyły. Spojrzał na pana Antka, który posłał mu wielki uśmiech.
- Marco...dz.. - westchnął głośno spoglądając na blondyna - Dziękuje, że jesteś przy niej - dodał.
- Nie ma za co dziękować proszę pana - blondyn posłał mu uśmiech - Kocham ją, i będę już na zawsze...
Pan Antoni skinął mu tylko głową i wyjechał wózkiem z pokoju swojej córki. Zamknął za sobą drzwi. Długo i bardzo mocno myślał nad słowami, które wypowiedział ojciec Amelki. Nie miał pojęcia czy one miały oznaczać, coś złego czy też po prostu wyrazić to, że on również jest szczęśliwy tak jak Amelka. Postawił na tym drugim i chyba był to najlepszy wybór...
__________________________________________________________________________
Jestem z kolejnym. Dzisiaj na czas. :)
Nie zwracajcie uwagi, że jest on przed północą :D
Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Za błędy bardzo mocno przepraszam, ale jestem zmęczona i nie potrafię nic wyłapać :)
Następny pewnie za tydzień w piątek, lub niedzielę. Nie wiem, mam w następnym tygodniu tyle sprawdzianów i kartkówek, że już się boję i uczę od dzisiaj. Mam nadzieję, że sobie poradzę.
Nawet nie wiecie jak się cieszę, w końcu jadę na mecz Lecha <3. Choć mama nie była bardzo zadowolona tym pomysłem, bo nadal mam osłabioną odporność i łatwo żebym zachorowała, ale jakoś udało mi się ją namówić. ;)
Do następnego ♥