- No proszę, proszę tato - uśmiechnęła się szeroko, gdy jej ojciec wjechał do salonu ubrany w żółto-czarny trykot.
- Twój Marco jest tak wspaniały, że mi również załatwił koszulkę i to na dodatek Hummelsa! - pisnął z radością
Amelia roześmiała się widząc jak jej tato przeżywa. Był szczęśliwy, że dostał koszulkę swojego ukochanego zawodnika i to na dodatek z autografem. Ona również była szczęśliwa. Wiele razy widziała jak jej tata jest radosny, ale nigdy w swoim życiu nie widziała go, aż tak szczęśliwego.
- Pójdę się przebrać - oznajmiła wstając z kanapy.
Skocznym krokiem skierowała się do swojego pokoju. Wzięła z szafy trykot i ubrała go na siebie. Podeszła do lustra i zaczęła się sobie przyglądać. Uśmiechnęła się szeroko wspominając sobie Pani Reus wypowiedziane przez blondyna. Psiknęła się ostatni raz perfumami i zgarnęła swoją torebkę z łóżka. Pchała wózek z ojcem mijając wiele kibiców na ulicy, każdemu z nich posyłała ogromny uśmiech. Oboje zostali skierowani przez miłego ochroniarza do środka. Otworzyła usta ze zdziwienia, gdy weszła na trybuny. Stadion w środku był jeszcze piękniejszy niż na zewnątrz. Rozejrzała się dookoła, a jej oczy błyszczały. Usiadła wygodnie na swoim miejscu, które znajdowało się tuż obok wyznaczonego miejsca dla wózka inwalidzkiego jej ojca.
- Ale tutaj pięknie - rzekł pan Antoni wpatrując się w zapełniające się trybuny.
- Racja tato - uśmiechnęła się spoglądając w górę.
W końcu nadeszła wyczekiwana godzina dla milionów kibiców, którzy zasiadali na trybunach jak i przed telewizorami. Ogromny dreszcz przeszedł przez ciało blondynki, gdy rozbrzmiał hymn na całym stadionie. Z wielkim uśmiechem na twarzy spoglądała jak Marco wchodzi na murawę trzymając za rączkę małego chłopca. Dopiero gwizdek sędziego, który zagwizdał rozpoczęcie meczu wybudził ją z transu. Mocno zacisnęła swoje kciuki i wpatrywała się w biegających na boisku piłkarzy. Czekała z niecierpliwością na jakąkolwiek bramkę. Posmutniała, gdy piłkarze Bayernu strzelili bramkę. Widziała minę Marco, która nie wskazywała ogromnej radości. Był wściekły, zdążyła go już poznać na tyle dobrze, że potrafiła odczytać jego uczucia, ale wiedziała jedno, że tak łatwo nie odpuści i z tego co wiele razy słyszała jego koledzy z drużyny również. Spojrzała na swojego tatę, którego wyraz twarzy również wyrażał smutek. Przymknęła na chwilę oczy i przyłożyła swoje nadal zaciśnięte dłonie do twarzy.
- Wygrają to! - usłyszała głos taty - To jest Borussia, oni walczą do samego końca - dodał posyłając jej lekki uśmiech. Odwzajemniła ten gest i z powrotem skierowała wzrok na murawę. Kolejny gwizdek, który oznaczał koniec pierwszej połowy. Spojrzała na Reusa, który z opuszczoną głową schodził z boiska. Westchnęła cichutko i spojrzała na tatę.
- Może przynieść ci coś do picia? - zapytała
- Jeśli to nie jest problem - rzekł
- Wiesz tato, że nie jest - odparła - Zaraz wracam - dodała i wstała ze swojego miejsca. Skierowała swoje kroki do wyjścia z trybun i ruszyła w kierunku stoiska z napojami jak i jedzeniem. Kolejka była ogromna, ale dzięki szybkiej obsłudze, zmniejszała się z każdą minutą.
- Proszę - uśmiechnęła się podając ojcu butelkę mineralnej wody.
- Dziękuje kiciu - odpowiedział.
Sama otworzyła swoją i wzięła kilka łyków chłodnej wody. Coraz bardziej się denerwowała. Nie przypuszczała, że piłka nożna może być aż takim wspaniałym sportem, pełnym emocji, zaskoczenia z wieloma chwilami dobrymi jak i złymi z wygranymi i porażkami. Gdyby nie Marco nigdy by się o tym raczej nie przekonała...
- * * * -
Był wkurzony nawet bardzo, zresztą nie tylko on ale cała drużyna. Nienawidził grać z Bayernem. Nienawidził stawać naprzeciwko Mario i walczyć z nim. Był jego przyjacielem i bratem, a na boisku stawał się przeciwnikiem i wrogiem. Mimo wszystko starał się grać normalnie i nie myśleć o tym, że Gotze jest w drużynie przeciwników. Westchnął cicho pod nosem przecierając twarz ręcznikiem. Z uwagą słuchał wskazówek, które przekazywał im Jurgen. Spoglądał na kolegów popijając wodę. Widział jak są gotowi na walkę, on również był i chciał wygrać ten mecz.
- Dawać chłopaki! - krzyk Łukasza wyrwał go z rozmyśleń
- Jedziemy panowie! Dawać, dawać! - wrzasnął Neven.
Wybiegli na boisko cali zmotywowani, nie przejmowali się tym, że czas mija, ważne było to aby jak najszybciej odrobić straty do Bawarczyków. Mats na czele wraz z chłopakami postawili mur obronny, którego Bayern nie mógł przebić. To dało im kolejne siły na to, by strzelić wyrównującą bramkę. Niecałe piętnaście minut po przerwie udało się to Kevinowi, który z radością mobilizował chłopaków do sprężenia tyłków, by strzelić jeszcze jedną bramkę, zwycięską bo był jeszcze czas, a co najważniejsze było ich na to stać. Jego rajdy były doskonale zatrzymywanie przez obronę Monachium. Denerwował się wtedy strasznie, ale to dało mu jeszcze więcej siły do walki.. Brutalnie sfaulowany Bender trzymał się za kostkę, lecz sędzia zastosował przywilej korzyści i pozwolił Błaszczykowskiemu gnać w kierunku bramki. Idealnie wyłożona piłka do Marco, który pięknym wolejem wbił ją do siatki. Dziewięćdziesiąta pierwsza minuta, na stadionie było słychać krzyki. Nie panował nad sobą, i czym prędzej pognał w stronę skaczącej Amelki. Chwycił ją w pasie i przełożył przez barierki. Wpił się mocno w jej usta.
- To było dla ciebie - szepnął odrywając się od niej. Szybko pocałował ją jeszcze raz po czym poganiany przez sędziego wrócił na boisko. Żółta kartka, która trafiła na jego konto wcale go nie obchodziła. Wygrali mecz, tylko to się liczyło. Ostatni gwizdek na Signal Iduna Park. Gdy już podziękował każdemu z osobna oraz gdy skończyła się dekoracja pognał po raz kolejny w stronę blondynki. Jej piękny uśmiech widział już z kilometra.
- Dziękuje - powiedziała tuż przy jego ustach. Pocałowała go delikatnie zarzucając ręce na jego szyję. Był strasznie szczęśliwy, gdy była przy nim.
- Choć ze mną - rzekł wyciągając w jej kierunku dłoń.
- A co z tatą? - zapytała odwracając się w jego stronę.
- Ja się nim zajmę słoneczko - pani Diana uśmiechnęła się do niej szczerze - Idź z Marco i baw się dobrze - dodała stając za wózkiem pana Antka.
- Pani Diana? - zdziwiła się - To twoja sprawka prawda? - zapytała spoglądając na blondyna.
Reus pokiwał jej twierdząco głową i obdarzył uśmiechem. Chwycił jej dłoń i splótł ich palce. Zaprowadził ją na środek boiska, gdzie paradowali wszyscy. Piłkarze Borussii z żonami, dziewczynami, lub innymi członkami rodziny, dzieciaki oraz Bawarczycy z swoimi połówkami.
- Wiesz, że jeśli cię teraz pocałuje będzie magicznie? - zaśmiał się
- Chcesz mi powiedzieć, że pocałunek dokładnie na środku boiska, przy kamerach, kibicach i wielu innych ludziach będzie o wiele bardziej magiczny niż inne? - zapytała zarzucając mu ręce na ramiona.
- Dokładnie to chcę powiedzieć - rzekł tuż przy jej ustach, gdy wspięła się na palce i zbliżała swoją głowę. Chwycił ją w pasie przyciągając do siebie. Pocałował ją namiętnie, a wielki uśmiech wkradł się na jego twarz.
- Keeeeeeevin! - ryknął, gdy poczuł jak oboje zostali oblani piwem przez Grosskreutza.
- Też cię kocham Marco! - krzyknął wiejąc jak najdalej od klubowej jedenastki.
Amelka zachichotała cicho, wtulając się w ciało blondyna. Byli cali mokrzy, ale nie przejmowali się tym, bo Kev zdążył już oblać kilku piłkarzy jak i ich partnerki.
- A więc to jest kobieta, która skradła Reusowe serce - ni stąd ni zowąd wyrosła przed nimi sylwetka Durma - Jestem na ciebie troszkę zły, bo Marco złamał mi serce przed balem i powiedział, że ze mną nie pójdzie, ale chyba będę musiał ci wybaczyć. - zaśmiał się - Erik - podał dłoń
- Amelia - uśmiechnęła się podając swoją.
Obrońca delikatnie uścisnął jej dłoń odwzajemniając uśmiech. We trójkę wdali się w żywą dyskusję. Po chwili dołączył do nich Mario. Dziewczyna bardzo polubiła tych chłopaków, z czego Marco strasznie się ucieszył.
_________________________________________________________________________
Nienawidzę opisywać meczy. Nie bujają mnie takie rzeczy, no ale raz musiałam zrobić wyjątek :D
No musiałam, po prostu musiałam i nie miałam serducha by napisać, że przegrali :D
Musiałam napisać, żeby wygrali bo ja już tak mam :D
I moja wyobraźnia po raz kolejny wymyśliła sobie oto taką scenkę, w której Marco dedykuje Amelce gola w tak piękny sposób, który w prawdziwym meczu raczej by nie miał możliwości miejsca, ale cóż przymkniecie po raz kolejny swoje oczka prawda? XD
Wyszedł masakryczny, ohydny i bla... bla...
Tak wiem przynudzam :D
I tak wiem, dostanę zjebkę zaraz za swoje słowa XD
Chciałabym wam jeszcze powiedzieć, że wasze blogi będę dopiero komentować w piątki i niedziele. Nie mam w ogóle czasu wejść na internet w tygodniu.
Chciałabym wam jeszcze powiedzieć, że wasze blogi będę dopiero komentować w piątki i niedziele. Nie mam w ogóle czasu wejść na internet w tygodniu.
Kocham was bardzo mocno wiecie? ♥
Do następnego ♥ :***
Cudeńko *_*
OdpowiedzUsuńNa początku powiedź mi proszę co to za piosenka w tle , bo się zwyczajnie zauroczyłam kochana !
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia jak miło czyta mi się to co tworzysz. Niby to dopiero dziesiąty rozdział , a ja czuję się tak związana z bohaterami , że pojęcia bladego nie masz.
Zdaję sobie sprawę jak to jest rywalizować z osobą , która jest Nam tak bliska... to musi być trudne , nie ma innego wytłumaczenia. Niby boisko , a życie prywatne to dwie różne sprawy ... a jednak. Jedno z drugim się wiąże...
Czekam kochana na dalsze losy...
-----------
Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ , gdzie pojawiła się nowa odsłona oraz na coś nowego http://du-sei-stark.blogspot.com/ ...Będzie Nam bardzo miło jak zajrzysz.
Ann i Klaudia.
simple plan - untitled piano cover ;)
UsuńDziękuje ♥
ojejciu, ta dedykacja, ten całus na środku stadionu... SŁODKIE <3
OdpowiedzUsuń"Jestem na ciebie troszkę zły, bo Marco złamał mi serce przed balem i powiedział, że ze mną nie pójdzie, ale chyba będę musiał ci wybaczyć." czemu mnie to śmieszy? :D Kochany Eriś <3 Nie mogę się doczekać u siebie weny na bloga z nim :(
Wiesz, że rozdział jest cudny misiu? <3 Jeśli nie, to powtórzę Ci to po raz tysięczny: C U D O W N Y <3
Czekam na kolejny, buźka :*
Świetnie Cię rozumem. Ja też nie lubię opisywać meczów, bo po protu tego nie potrafię. Ale Tobie wyszło do genialnie! :)
OdpowiedzUsuńRozdział był fantastyczny. Dedykacja od Marco była tak urocza, że do końca rozdziału na twarzy miałam ogromnego banana. :)
Poza tym chciałabym stwierdzić, że to, że mecz w rzeczywistości nie wyglądał tak, jak w Twojej głowie nie musi Cię przejmować. To Twoje opowiadanie i może w nim być tle prawdy, co nic. Nikt nie może Cię ograniczać. :*
Czekam do niedzieli :)
Buziaki :*
Jejku, Marco jest cudowny awwwwww^^
OdpowiedzUsuńAmelia była taka szczęśliwa :)
Oni idealnie do siebie pasują <3
Cieszy mnie, że Amelia i przyjaciele Marco się dobrze dogadują <3
Rozdział jest przecudny i nie marudź!
Czekam z niecierpliwością na kolejny i gorąco Cię pozdrawiam :***
Aww ♥ Marco to jednak jest słodziak :D Jakie to było romantiko xd
OdpowiedzUsuńAmelka jest wreszcie szczęśliwa :D
Fajnie , że jej tata jest też szczęśliwy.. Boże ale mam wyszukane słownictwo xD Wybacz mi to proszę :D
I jak jeszcze raz mi napiszesz , że rozdział jest UWAGA CYTUJE "Wyszedł masakryczny, ohydny i bla... bla..." To Cię chyba kopne , nie wiem jak to zrobię ale zrobię :D
Uwielbiam tego bloga :* Czekam na nowe rozdziały i zapraszam do mnie ;)
Całuję ;*
Kocham, kocham, kocham !
OdpowiedzUsuńMyślałam, że już piękniejszych rozdziałów nie zdołasz wymyślić.
Ale po przeczytaniu tego, zmieniam zdanie. ! <3
Kocham Twoje każde blogi.
Marco jest taki cudowny, że uśmiech sam mi się malował na twarzy, gdy czytałam jak zadedykować Amelii tego gola. ;***
Jeszcze ten pocałunek na środku boiska. Był po prostu wspaniały. <3
A Kevin i tak był najlepszy.! Hahahaha. <3
Nie mogę się doczekać kolejnego rodziału. ;****
Pozdrawiam. <3
Jakie urocze. O jejciu,tyle miłości!
OdpowiedzUsuńPasują do siebie,oboje tacy wspaniali,no po prostu nie mogę się nie zachwycać!
Są teraz szczęśliwi i to na ważniejsze. Oby jak najdłużej!!
Buziaki kochanie! ;* Czekam na kolejnyy!
To uczucie, jak i gesty Amelki i Marco, są po prostu tak urocze, że to się w głowie nie mieści... Ja tam jestem człowiekiem, którego cukierkowa atmosfera czasem potrafi zadławić, jednakże tutaj to wszystko czytałam z okrągłymi oczami, jakbym widziała co najmniej cud w każdej literce. Moja najdroższa! Gratuluję. ♥
OdpowiedzUsuńRozdział Cudowny ! :*
OdpowiedzUsuńjeju jacy Oni są w sobie Zakochani... Kocham to ! <3
Czekam na następny i zapraszam do siebie:
http://aleksandra-and-robert-love.blogspot.com/
Pozdrawiam :*