piątek, 13 lutego 2015

Dwadzieścia dziewięć.

Szare dni w Dortmundzie stawały się rzeczywistością, zaledwie dwa dni minęły od śmierci jej ojca. Pustka wypełniała całe jej ciało. Już jutro był najgorszy dla niej dzień. Już drugi raz w życiu...
W wieku czternastu lat musiała pochować mamę. Teraz dokładnie cztery lata później straciła najukochańszego tatę. Wiele zrobiła by wrócił...
- Jak się czujesz? - zapytała pielęgniarka siadając tuż obok niej na łóżku. 
- Nie mogę uwierzyć, że to już jutro ciociu - szepnęła - Nie wiem jak mógł mnie zostawić samą - dodała smutno.
- Nie zostawił cię samej kochanie - odpowiedziała natychmiast. - Przecież jestem ja - spojrzała na nią obejmując ją ramieniem - I zawsze będę...
- No tak...
- I jest Marco - rzekła niepewnie - On mimo wszystko również będzie przy tobie zawsze. Jego miłość do ciebie widać z daleka. Popełnił błąd ale wiem, że tak naprawdę jest i było zupełnie inaczej. Może i temat nie jest odpowiedni na tą chwilę, ale powinnaś słoneczko dać mu szanse się wytłumaczyć. Powinnaś go wysłuchać Ami..
- Masz chyba rację ciociu, ale ja nie potrafiłam. Za bardzo bolało - wytłumaczyła przyciszając głos.
- Rozumiem... Jednak mam nadzieję, że kiedyś przemyślisz wszystko dokładnie. - cmoknęła ją w głowę. - Prześpij się kochanie, jesteś strasznie przemęczona. Ja w tym czasie zrobię kolację - dodała. 
Gdy pielęgniarka zniknęła za drzwiami osiemnastolatka od razu się położyła. Naprawdę była przemęczona i brakowało jej sił na wiele rzeczy, jednak wiedziała, że musi żyć dalej mimo wszystko. Jej tata by tego chciał. 
Przymknęła swoje oczy zastanawiając się nad swoim życiem. Sama czuła, że to nie był odpowiedni czas, jednak musiała. To rozsadzało ją od środka. Nie wiedziała, kiedy jej powieki same się zamknęły. Potrzebowała snu, bardzo dużo... W końcu udało jej się zasnąć...
Gdy się obudziła był już wieczór. Wstała pomalutku i zarzucając sweter Marco na swoje ramiona wyszła do ogrodu. Nadal tutaj był. Nadal go nie odebrał mimo, iż był jego ulubionym. Pachniał jego perfumami, przez cały czas. Czuła się wtedy, tak jakby on był przy niej. Obejmował ją szczelnie ramionami. Położyła się na trawie i spoglądała po raz kolejny w gwiazdy. Tata zawsze opowiadał jej, że w gwiazdach można ujrzeć całe swoje przeznaczenie i życie. Siedząc w ogrodzie czuła jakby pan Antoni siedział właśnie obok niej. Kochał tutaj przebywać.
- Ami przeziębisz się - usłyszała troskliwy głos pani Diany. Po chwili poczuła jak na jej ramiona ląduje gruby i ciepły koc. 
- Dziękuje - powiedziała cicho całując ją w policzek - Dziękuje ci ciociu za wszystko co dla mnie robisz...


~ ~ ~ 


Klopp nie czekając długo przytulił go mocno ramieniem. Rozumiał, gdy blondyn nie hamował swoich łez. W tamtym momencie nie był trenerem, poczuł się jak ojciec, który cierpi tak samo bardzo jak dziecko. 
- Marco powiem ci jedno - zaczął cicho - Nie powinienem tak robić jako trener, ale jako człowiek nie widzę innego rozwiązania dla ciebie. Tak naprawdę nie mam pojęcia dlaczego tutaj jeszcze siedzisz. Powinieneś pakować się i bukować już bilet na lot do Dortmundu. Amelka bardzo cię potrzebuje. Musisz być przy niej...
- Ale.. ale trenerze. Moje obowiązki wobec klubu... 
- To teraz jest nie ważne Reus! Kobieta twojego życia cię potrzebuje, a gdy wyjedziesz kilka dni wcześniej nic się nie stanie. Odrobisz to kiedyś na treningach. - przerwał mu. - Leć chłopie! Ja wszystko załatwie. O nic się nie martw!.
- Dziękuje z całego serca. Obiecuje, że będę zostawał o dwie godziny dłużej i dawał z siebie wszystko.
- Trzymam cię za słowo! - poklepał go przyjacielsko po plecach. - Złóż Amelce moje kondolencje. 
- Dobrze - odparł.
W mgnieniu oka zaczął się pakować. Liczyło się dla niego tylko to, aby jak najszybciej znaleźć się przy Amelce i wpierać ją jak tylko będzie potrafił. Torba upadła mu na ziemie, gdy kolejne zawroty głowy powróciły do niego. Podtrzymał się ściany, lecz gdy tylko Erik wszedł do pokoju udał, że nic mu nie jest.
- Uściskaj ją ode mnie i powiedz, że mi przykro - rzekł przytulając go przyjacielsko na pożegnanie. - Tym razem nie odpuszczaj Reus!
- Nie mam zamiaru - odpowiedział szybko. - Lecę bo taksówka czeka...
- Trzymaj się!
- Do zobaczenia - powiedział znikając za drzwiami hotelowego pokoju. Ruszył szybkim tempem w stronę wyjścia. Oddychał ciężko, ale zignorował to. Denerwował się... Droga dłużyła mu się niemiłosiernie.
- Cholera jasna! - warknął gdy zobaczył, że jego lot przełożony jest o trzy godziny. A już miał szczęście, gdy Sven przyszedł powiedzieć mu, o tym, że udało się mu z zabukowaniem ostatniego miejsca na najszybszy lot do Dortmundu.
- Nie ma się chłopcze o co martwić... - ujrzał uśmiechniętą twarz starszego pana, który usiadł tuż obok niego na kanapach. - Jeśli cię kocha to na pewno ci wybaczy! - dodał uśmiechając się jeszcze szerzej. 

___________________________________________________________________________

Za błędy przepraszam, ale po prostu leżę w łóżku z gorączką i moje oczy są całkowicie ślepe ;3
Nie narzekam, bo ... no bo nie XD
Nie bądźcie na mnie złe, ale obiecuje, że pojawię się u was ale trochę później.
Może jeszcze dzisiaj, może jutro, a co najpóźniej w niedzielę.
Teraz po prostu idę się przespać przed meczem. Może mi trochę przejdzie ;)

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twojego bloga, wiem, że się powtarzam ale nic na to nie poradzę ;) ♥
    Rozdział smutny, ale cudowny ♥
    Zdrówka życzę, buziaki ♥ :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog!! Już nie mogę się doczekać na następny rozdział :) Pozdrawiam i życzę weny :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo <3
    Mam nadzieję, że Amelka pozbiera się jakoś no i że Marco jej w tym pomoże .
    No i mam nadzieję, że pomimo tej całej sytuacji Marco i Mell pogodzą się .
    Co do Kloppa to świetnie się zachował , naprawdę :)
    Życzę tobie zdrówka :*
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział..:) Troszkę krótki, mam nadzieję, że następny będzie dłuższy i dojdzie w końcu do spotkania Marco z Amelią. Dużo zdrowia i weny życzę:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale czemu taki krótki rozdział?
    Tak przyjemnie mi się czytało, pomimo że nadal miałam w oczach łzy.
    Marco jest teraz niesamowicie potrzebny Amelce. Jedynie on ma w sobie to 'coś', co może być przeciwbólowym balsamem na wszystko.
    W końcu oni się kochają. Bardzo kochają. Jeśli tak jest, nawet w życiu Amelii przyjdzie czas, kiedy zaakceptuje to, co się wydarzyło.
    Także, proszę Cię...
    Kochana, Jagódko! Nie znęcaj się tak nad nimi! Daj im odrobinę szczęścia! ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Niepokoi mnie stan zdrowia Marco... Te zawroty głowy mi się nie podobają, oj nie... :c
    Cieszę się, że trener jest na tyle wyrozumiały, że pozwolił Marco wrócić do Dortmundu. Taki trener to istny skarb. ♥
    Co do Ami... ona bardzo potrzebuje Marco. Chyba boi się do tego przyznać, ale pragnie jego obecności obok.. Szczególnie teraz, gdy tak wiele się wydarzyło, gdy wszystko ją przerosło...
    Ciekawi mnie jak to będzie, gdy Marco wróci do domu. Oj bardzo mnie to ciekawi. ♥
    Czekam na więcej :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. no znowu miałam łzy w oczach ;_; jak Ty to robisz??? ;___:
    Melcia wybacz Marco, on bez Ciebie zwariuje, Ty bez niego też ;_;
    czekam na kolejny misiek, zdrowiej :****

    OdpowiedzUsuń