niedziela, 8 lutego 2015

Dwadzieścia osiem.

- Marco? Marco słyszysz mnie?
Słyszał, ale nie miał siły mu odpowiedzieć. Otwarcie oczu było dla niego ogromnym wyzwaniem. Miał wrażenie, że do jego powiek przyczepione są ogromne kamienie, które są powodem tego, że nie mógł unieść ich do góry. Miał siłę, by tylko lekko poruszać swoją dłonią.
- Popatrz na światło - rzekł doktor Braun, świecąc mu niewielką latarką po oczach. Posłusznie wykonał jego polecenie i z jego pomocą otworzył swoje oczy.
- Co się stało? - wychrypiał ledwo słyszalnie.
- Zemdlałeś - powiedział Durm - Nawet nie wiesz chłopie jak mnie wystraszyłeś - dodał przejeżdżając swoją dłonią po włosach.
W tamtej chwili wróciła do niego rzeczywistość. Pomału zaczął kojarzyć wszystkie fakty, sprzed kilku chwil. Jego przerażenie zaczęło wzrastać. To nie może być prawda...
Usiadł gwałtownie łapiąc się dłońmi za skronie. To nie może być prawda... 
- Marco! musisz leżeć! - zganił go lekarz.
- Erik podaj mój telefon! - niemalże krzyknął puszczając uwagę lekarza w niepamięć.
- Już - odparł obrońca biorąc go ze stolika - Trochę ucierpiał, gdy spadł na ziemię, ale powinien działać - rzekł - Chyba...
Jego dłonie trzęsły się okropnie. Nie mógł nad nimi zapanować. Szybko odnalazł numer do pani Diany i z niecierpliwością oczekiwał aż odbierze.
- Marco chłopcze... - powiedziała załamanym głosem.
- Pani Diano to... - urwał - To prawda?
- Tak - szepnęła - Niestety tak - dodała przez płacz.
- Co z Amelką? - spytał starając się opanować swój głos.
- Nie za dobrze...
Nie mógł dłużej. Rozłączył się najszybciej jak tylko potrafił. Spoglądał tępym wzrokiem w jeden nieokreślony punkt na ścianie. Ta wiadomość była dla niego szokiem. Wielkim szokiem. Nie potrafił uwierzyć, że to była prawda. Nie panował nad sobą, pozwolił łzom swobodnie płynąć ze swoich oczu. Durm nie miał pojęcia co się stało, ale nie pytał. Przytulił go tylko i siedzieli w ciszy.
- Erik zostawisz nas na chwilę samych? - zapytał Klopp wchodząc do pokoju. Obrońca pokiwał mu twierdząco głową i wyszedł bez słowa. - Co się stało Marco?
- Nic - szepnął cicho - Naprawdę nic...
- Przecież wiesz, że możesz mi ufać - powiedział przekonująco zachęcając blondyna do mówienia.
- Tata Amelki zmarł dzisiaj - rzekł płaczliwym tonem. - To on zadzwonił do mnie zanim zemdlałem - dodał.


~ ~ ~ 


Od poprzedniej nocy nie wychodziła z pokoju. Nie chciała jeść, ani pić. Nie miała żadnych chęci do życia. Cały dzień przeleżała w łóżku. Nie płakała... wypłakała już chyba wszystkie łzy. Prawie przez cały czas pielęgniarka dotrzymywała jej towarzystwa. Nic nie mówiła, po prostu była przy niej.
- Ciociu - powiedziała najciszej jak tylko potrafiła.
- Tak słoneczko? - zapytała natychmiastowo spoglądając na osiemnastolatkę.
- Możesz mnie przytulić?
- Oczywiście kochanie - odparła szybko - Nie wiem dlaczego pytasz - dodała mocno oplatając blondynkę swoimi ramionami.
Amelka spoglądała przed siebie cały czas siedząc w objęciach pielęgniarki. Nie miała ochoty na nic. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Co czuła? Ogromną pustkę w sercu, której nikt już nie będzie potrafił zapełnić.
- Muszę zając się pogrzebem - powiedziała zaciskając swoją pięść. Bolało cholernie bolało.
- Ja się wszystkim zajmę słoneczko - odparła szybko - Nie musisz się martwić.
- Dobrze... mogę zostać sama?
- Oczywiście, jeśli coś to wołaj skarbie - rzekła całując ją w czubek głowy.
Wstała z łóżka, gdy tylko drzwi za pielęgniarką się zamknęły i wyszła do ogródka. Musiała chwilę pooddychać świeżym powietrzem. Usiadła na huśtawce i wpatrywała się w gwiazdy. Czuła jak jej telefon cały czas wibrował, lecz ignorowała to. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać...
- Tatusiu wiem, że gdzieś tam jesteś... Jesteś którąś z nich.. Pewnie tą najjaśniejszą - uśmiechnęła się lekko - Zawsze tak mówiłeś, gdy mama odeszła. - dodała odpychając się lekko nogą. - Czy w ogóle mam pomyśleć życzenie skoro ono dotyczyłoby twojego powrotu? - powiedziała cichutko widząc spadającą gwiazdę...

_______________________________________________________________________

Nie będę się usprawiedliwiać, ani nic... bo to po prostu nie ma sensu ;c
Jestem na siebie wściekła, że nie potrafię spiąć tyłka i iść dalej ;/
Przepraszam was za to coś u góry, za błędy, za długość tego czegoś, za to, że znów nie jestem na czas. ;c
A przede wszystkim, za to że byłam u was tak krótko i ogólnie.
Od 13 zaczynam ferie, więc może w końcu dam radę coś porządnego wam tutaj napisać.
Postaram się chociaż.
Jeszcze raz przepraszam ;c

8 komentarzy:

  1. Kochana Jagódka jak zwykle narzeka na coś, co w ogóle nie powinno zasługiwać na tyle negatywnych słów. :( Uwierz, że Ten blog i ta historia są jednymi z lepszych jakie czytam. Nie rozumiem, co Ci nie odpowiada. ;)
    No, ale do rzeczy... ^^
    Biedny Marco, był ostatnią osobą, która rozmawiała z panem Antonim i poniekąd przy której umarł.. To takie przykre, gdy tracimy kogoś ważnego. Myślę, że Marco nie powinien zaniedbać obozu przygotowawczego, ale uważam także, że powinien wrócić do Amelki, która potrzebuje go znacznie bardziej. Wiem, że się nie rozdwoi, ale piszę to, co odczuwam. ;)
    Amelka... jej jest mi chyba najbardziej żal. Kochała tatusia najbardziej na świecie, tak samo z resztą jak on kochał ją. Najbardziej wzruszającą chwilą dla mnie był moment, gdy Ami siedziała na huśtawce i wpatrywała się w gwiazdy. Po ciele przeszedł mnie dreszcz, a do oczu napłynęły łzy. A to świadczy o poziomie, jaki stanowi ta historia i Twój styl pisania. ;)
    Poprzeczka zawieszona bardzo wysoko, ale wzorowo przeskoczona. ;)
    Czekam na więcej.♥
    Ja też zaczynam ferie od 13, więc będę bacznie oczekiwała Twoich rozdziałów. ;)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam łzy w oczach .!
    Fantastycznie wyszedł Ci ten rozdział ;**
    Strasznie szkoda jest mi Amelki, dobrze, że chociaż pani Diana jest przy niej.
    Jeszcze Marco. Zemdlał, nie dziwię mu się. Sama nie mam pojęcia jak bym zareagowała w tej sytuacji. Strasznie smutny, ale przepiękny rozdział <3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny ! ;) ;*

    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. popłakałam się jak bóbr ;-;
    jejciu... Marco, musisz wrócić do Dortmundu, Jurgen zrozumie!!
    Musisz być przy Melci...:(
    czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. A wczoraj jeszcze wieczorem myślałam o Tobie, kiedy coś dodasz.;)
    Rozdział nie jest zły! Ja nie mogę się w końcu doczekać jak Marco pogodzi się z Amelią. Na razie liczę, że Klopp zrozumie Marco i go wypuści i wróci do Amelki i ją pocieszy...
    Czekam na następny rozdział!♥
    Życzę duużooo, duużo pozytywnej weny!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. O luju ..
    Nie wiem co mam napisać..
    Siedzę i mam ochotę płakać a zwłaszcza po przeczytaniu tego rozdziału.
    Boski jak zawsze :*
    Czekam na nexta ♥
    A teraz zmywam sie bo to chyba jeszcze do mnie nie dociera..

    OdpowiedzUsuń
  6. Przestań narzekać bo rozdział wcale nie jest zły...no może tylko krótki.
    Miałam ochotę się popłakać, naprawdę!
    To takie smutne, przecież Jej tata był dla Niej wszystkim, co Ona teraz bez Niego pocznie?
    Jej, mam nadzieję że w końcu pogodzą się z Marco. Amelka potrzebuje Go teraz.
    Czekam na nn
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny nie wiem jak może ci się nie podobać , jest świetny <3
    Kiedy go czytałam chciało mi się płakać...
    Nie mogę uwierzyć, że Pan Antek zmarł..
    Mam nadzieję,że Marco szybko wróci i pomoże przejść przez to Amelce .
    Amelka bardzo go potrzebuje .
    Czekam z nie cierpliwością nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny rozdział .
    Chce mi się płakać .
    Takie smutny rozdział.
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń