- Hej chłopaki! - rzekł zamykając za sobą drzwi
- No siemasz Marco!
- Jak tam? - zagadnął posyłając niewielkiej jeszcze grupce chłopaków uśmiech.
- Dobrze, dobrze - rzekł Sven odwzajemniając gest klubowej jedenastki. - A u ciebie blondasie? - zaśmiał się ubierając koszulkę.
- Odezwał się - zarechotał - Wspaniale - dodał po chwili
- Czeeeeść misiaczki kolorowe! - krzyknął od progu roześmiany Kevin - No chłopaki gdzie muzyka?! gdzie tańce?! - jęknął podbiegając do bumboxa i podłączył swój telefon włączając muzykę. Zaczął tańczyć w rytm poruszając swoim tyłkiem na wszystkie strony. Na korytarzu było słychać śmiechy każdego kto był w szatni. Nie mogli się powstrzymać.
- Ale ty jesteś głupi - rzekł przez śmiech Nuri
- Ja ciebie też kocham Sahin! - Grosskreutz podbiegł do niego i ucałował go w policzek.
Marco pokręcił z rozbawieniem głową i wrócił do zawiązywania swoich korków. Gdy wszyscy już dotarli i byli gotowi całą zgrają ruszyli na murawę.
- Dobra chłopaki, mała rozgrzewka później ćwiczenia z piłką i rozegramy mały meczyk. Tak raz, raz - Klopp klasnął w dłonie poganiając chłopaków
Wszyscy posłusznie wykonali polecenie trenera i zabrali się do pracy. Marco całkowicie skupił się na treningu. Mimo iż nie zapowiadał się aż tak bardzo wyczerpujący trening chciał dać z siebie wszystko by na mecz być w jak najlepszej formie. Po trzech godzinach wykąpany i odświeżony wyszedł z szatni. W towarzystwie Durma kierował się w stronę parkingu...
- Szczerze, to mi się nawet nie chce iść na ten bal - jęknął - Lubię imprezy, dobrze się pobawić, ale na to nie mam ochoty - dodał wzdychając cicho - Chyba jako jedyni przyjdziemy sami, będziemy robić jako para - zaśmiał się.
- Przykro mi Eriś - zarechotał - Chyba będziesz musiał robić za porzuconego, bo ja niestety nie wybieram się sam - uśmiechnął się na samą myśl o pięknej blondynce, która mieszka naprzeciwko niego i skradła jego serce.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... - podniósł jedną brew ku górze, uśmiechając się szeroko i dokładnie obserwując swojego przyjaciela. Reus skinął mu twierdząco głową. Wiedział jakie pytanie chciał zadać mu obrońca. A nie czuł potrzeby, by ukrywać to przed nim. - Poznam ją?
- Raczej będziesz musiał - zaśmiał się klepiąc go w ramię.
- Fakt - uśmiechnął się - Na pewno jest świetna - dodał - I ciesze się bardzo z tego powodu, że jesteś szczęśliwy...
- Dzięki stary - rzekł przybijając mu piątkę - Do zobaczenia jutro - pożegnał się i wsiadł do auta.
~ ~ ~
Uśmiech nie schodził z jej twarzy od wczoraj, z pana Antka również. Była szczęśliwa to i jej ojciec był. Muzyka w jej pokoju rozbrzmiewała w całym domu. Pan Antoni wyszedł na badania wraz z panią Dianą, która nawet nie chciała słyszeć, że to Amelka z nim pójdzie. Od kiedy osiemnastolatka miała nogę w gipsie pielęgniarka bywała u nich bardzo często. Ona sama pokochała dziewczynę jak swoją córkę więc chciała dla niej jak najlepiej. Łagodnie kołysała się na boki w rytm wydobywający się z głośników. Była w swoim świecie pochłonięta książką. Krzyknęła głośno, gdy ktoś dźgnął ją w boki. Zorientowała się dopiero gdy usłyszała głośny śmiech blondyna. Wyłączyła muzykę i wzięła do ręki poduszkę po czym przyłożyła mu bardzo mocno.
- Nie lubię cię! - pisnęła mrużąc oczy
- Wczoraj mówiłaś co innego - odparł uśmiechnięty podpierając się na łokciu. Wpatrywał się w jej piękne błękitne oczy i nie mógł się oderwać.
- Wczoraj to było wczoraj - powiedziała - A dzisiaj jest dzisiaj - zakończyła krzyżując swoje dłonie na piersi.
- Czyli tak się bawimy? - zapytał nie przestawiając się uśmiechać.
- Jestem za duża, by się bawić - wytknęła mu język.
Zaśmiał się i chwycił ją mocno w pasie przyciągając do siebie. Czule wpił się w jej usta. Poczuł jak się uśmiecha. Odwzajemniła pocałunek co bardzo mu się spodobało. Zachichotała, gdy zamruczał cicho.
- Wcale nie jesteś taka duża - rzekł odrywając się od niej.
- To, że jestem niska wcale nie oznacza, że nie jestem dorosła - odpowiedziała.
- Niskie jest piękne, pamiętaj - zacytował przytulając się do niej.
Amelka wtuliła się w jego ciało kładąc głowę na jego piersi. Usłyszała bicie jego serca. Po wczorajszych słowach, które wypowiedział wiedziała, że ono należy właśnie do niej. Uniosła kąciki swoich ust ku górze i objęła go ręką w pasie. Przyjemny dreszcz przeszedł przez jej ciało, gdy położył rękę na jej plecach.
- Mell - zaczął - Mam coś dla ciebie - dodał. - To dla ciebie i twojego taty - wyciągnął dwa bilety z kieszeni spodni i podał jej.
- Bilety na mecz? - podniosła jedną brew ku górze.
- Tak za dwa tygodnie, gramy tutaj z Bayernem o puchar Niemiec. Chciałbym abyś była. Miejsca są na samym dole tuż przy bandach reklamowych. Specjalnie tak wybrałem by pan Antek też mógł przyjść. - wytłumaczył
- Jeśli tego chcesz to przyjdę - uśmiechnęła się - I będę ci kibicować z całych sił. Tylko muszę sie zaopatrzyć w twoją koszulkę - dodała.
- Tym już też się zająłem - wyszczerzył swoje ząbki w szerokim uśmiechu. - Poczekaj momencik...
Zniknął za drzwiami jej pokoju, by po chwili wrócić z żółto-czarnym trykotem z nazwiskiem Reus i numerkiem jedenaście z tyłu. - Proszę bardzo...
- Oj Marco, Marco - zachichotała - Dziękuje - cmoknęła go przelotnie w usta. Chwyciła koszulkę w dłonie i pognała do łazienki. Wróciła po chwili... - I jak?
- No, no pani Reus pasuje pani - powiedział przyciągając ją do siebie i całując namiętnie w usta.
Uśmiechnęła się oddając pocałunek. Całkowicie skupiła się na nim. Cieszyła się, że ma go przy sobie. Razem oglądali film na kanapie w salonie czekając na powrót jej ojca oraz pani Diany ze szpitala. Amelka martwiła się trochę, ponieważ długo nie wracali. Bała się, że coś się stało. A było zupełnie inaczej. Po dwóch godzinach oboje wrócili do domu.
- Co tak długo? - naskoczyła na tatę - Martwiłam się...
- Spokojnie kiciu - uśmiechnął się - Godzinę temu wyszliśmy dopiero z badań, było mnóstwo ludzi. Byliśmy głodni z Dianą, więc poszliśmy coś przekąsić. Później spotkaliśmy Hansa i trochę nam zajęło - wytłumaczył.
- Mogliście chociaż zadzwonić! - poskarżyła się.
- Mój telefon się rozładował a twój tato zostawił swój w pokoju. Nie potrzebnie się martwiłaś - pielęgniarka ucałowała ją w głowę.
- Mam nadzieję, że opiekowałeś się moją maleńką dobrze - posłał blondynowi uśmiech.
- Oczywiście, że tak szefie - zaśmiał się.
__________________________________________________________________________
Przymkniecie oczko na to, że zmieniłam datę meczu :p musiałam na potrzeby opowiadania :)
Znów chcę przeprosić za to, że rozdział jest dziś ale wczoraj nie miałam czasu.
Nauka a później jechałam na żużel <3
Moja kochana Unia wygrała <3
Brawo panowie ❤
Do piątku :*