środa, 3 września 2014

Jeden

Jej życie nie wyglądało za ciekawie. Od kiedy skończyła czternaście lat opiekowała się jeżdżącym na wózku inwalidzkim ojcem. Był sparaliżowany po wypadku samochodowym, podczas którego zginęła jej mama. Amelia bardzo przeżyła jej śmierć, lecz wiedziała, że musi zrobić wszystko, aby pomóc swojemu tacie. Nie chodziła na imprezy, nie miała przyjaciół. Jej jedynym przyjacielem był ojciec. Całkowicie poświęciła swoje życie jemu. Chciała dla niego jak najlepiej. Mieszkali w Dortmundzie od trzech lat. Miesiąc po pogrzebie jej mamy musieli wyjechać. Wspomnienia dręczyły ich każdego dnia. Pan Antoni często obwiniał się o śmierć żony, lecz najbardziej cierpiał widząc jak córka poświęca się dla niego. Nienawidził siebie za to, że jest skazany na wózek i za każdym razem potrzebuje pomocy Amelki. Chciał by jego jedyna i najukochańsza córeczka czerpała z życia radość. Może i z zewnątrz Mela wydawała się radosna, to on wiedział, że wewnątrz siebie cierpi. Miała już siedemnaście lat, ale nigdy jeszcze nie zaznała ani przyjaźni, a przede wszystkim miłości. Blondynka siedziała w raz z ojcem na tarasie przed domem. Zaczytana po uszy bujała się lekko na białej huśtawce. Pan Antoni siedział na swoim wózku i obserwował okolicę. Gazeta, która znajdowała się na jego kolanach wcale go nie interesowała.
- Potrzebujesz czegoś tato? - zapytała na chwilę odrywając się od książki.
- Nie Ami, mam wszystko dziękuje - posłał jej delikatny uśmiech.
Spojrzała jeszcze raz na niego odwzajemniając gest. Poprawiła swoje okulary i wróciła do czytania. Książka bardzo ją wciągnęła. Uwielbiała czytać, wyobrażać sobie świat, który opisuje autor. Próbowała sama czasem pisać. Dla niej to było totalną kichą, lecz jej tata zachwycał się każdym dziełem córki. Nie dlatego, że był jej ojcem i chciał być miły. Mówił szczerze, były piękne. Jego córka miała naprawdę ogromną wyobraźnię, z czego tworzyła cudowne dzieła. Jej uwagę przykul ogromny huk, spojrzała w stronę chłopaka, któremu wielkie pudło upadło na ziemię. Szybko powróciła wzrokiem na tekst. Nowy sąsiad, zapomniała całkowicie, że ktoś miał się wprowadzić do domu naprzeciwko. Pan Antek dokładnie obserwował chłopaka, który wnosił pudła do nowego mieszkania. Posłał mu szczery uśmiech, gdy ten spojrzał na niego. Blondyn odwzajemnił go.
- Zimno się robi, przyniosę koc - powiedziała pocierając swoje ramiona.
Wstała szybciutko i weszła do domu, kucnęła przy komodzie i wyciągnęła z niej dwa koce. Po drodze złapała jeszcze swoją bluzę jak i sweter ojca.
- Dziękuje kochanie - rzekł otulając się szczelnie puszystym kocem po tym jak za pomocą córki założył wełniany sweter.
Wróciła jeszcze na chwilę do środka i szybko zaparzyła dwa kubki ciepłej, zielonej herbaty. Tata znów obdarzył ją ogromnym uśmiechem. Tak bardzo ją kochał...
- Może jutro wybierzemy się na spacer? - zaproponowała spoglądając na niego.
- Jeśli tylko chcesz - odparł. - Choć możesz wybrać się na miasto? może poszłabyś poszaleć w galerii lub po prostu pochodzić?
- Wolę spędzać czas z tobą, mam dosyć ubrań. Tak połowy nie noszę - odparła.
Chciałby, aby nie przejmowała się nim tak, przecież był dorosły i choć trochę potrafił o siebie zadbać. Już dosyć przez te trzy lata spoglądał jak poświęca się dla niego...
- Amiś skarbie - zaczął - Nie musisz się zajmować mną cały czas. Dam sobie radę, powinnaś się rozerwać. Pójść do kina, na imprezę, gdziekolwiek. Przez trzy lata nic innego nie robiłaś tylko zajmowałaś się mną i chodziłaś do szkoły. Nie potrafię dłużej patrzeć jak cierpisz, i to przeze mnie - rzekł.
- Co ty gadasz tato - podniosła lekko ton swojego głosu, ale nie miała nawet pojęcia kiedy - Nie cierpię w ogóle a na pewno nie przez ciebie. - dodała szybko uspokajając się lekko - To, że nigdzie nie wychodzę, nie oznacza, że nie jestem szczęśliwa. W zupełności wolę spędzać czas z tobą, niż z przyjaciółką, jeśli miałabym ją. Wiesz jacy potrafią być ludzie, wykorzystają i zostawią bez żadnego pożegnania. Tobie mogę zawsze wszystko powiedzieć. I wiem, że nikomu nie zdradzisz niczego - chwyciła jego dłoń, która leżała na stole.
- Kocham cię kiciu - rzekł mocno ją do siebie przytulając.
- Ja ciebie też tato - odparła szybko.
Kochała gdy ojciec trzymał ją w ramionach, czuła się bezpiecznie i wiedziała, że w nich nikt jej nie skrzywdzi


~ ~ ~ 



Myślał, że miał już wszystko do szczęścia. Był jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, biły się o niego różne czołowe kluby. Miał kochającą rodzinę i piękną dziewczynę u swojego boku. Niczego więcej w życiu nie potrzebował jak na razie. To wszystko mu wystarczało. Aż do dnia, gdy wrócił ze zgrupowania dzień wcześniej. Nic tak nie zraniło go nigdy jak widok swojej dziewczyny w ramionach jego kumpla i to na dodatek w ich wspólnym łóżku. Dla niego był to definitywny koniec. Nie chciał znać ani jej, ani jego. Zrobili mu największe świństwo. To dlatego się wyprowadził. Tatem dom przypominał mu o wszystkim. Przeprowadzka nie uśmiechała się do niego, ale to było najlepsze wyjście z zakończeniem tamtego etapu w jego życiu. Nie załamał się dzięki Mario i Melanie. To oni sprawili, że żył dalej. Siostra była dla niego wszystkim tak jak jej synek. Za to Gotze był również jedną z najważniejszych osób w jego poplątanym życiu. To oni uświadomili mu, że Caro nie była go warta, jeśli zdradziła go przy pierwszej, lepszej okazji. Żył normalnie, tak jakby to nigdy się nie stało.
- Wszystko? - upewnił się Mario spoglądając na niego.
- Tak - odparł zamykając tylne drzwi wielkiego busa. Jeszcze raz spojrzał w swoją lewą stronę. Nikogo już tam nie było. Miał nadzieję, że sąsiedzi nie będą takimi zrzędami jak poprzedni i gdy zdarzy się pierwsza lepsza okazja nie będą przychodzili ze znajomymi, którzy do nich wpadli po zdjęcie czy autograf, gdy on będzie spokojnie odpoczywał po treningu bądź meczu. Podążył za przyjacielem do środka i wyciągnął z lodówki butelkę bezalkoholowego piwa.
- Za nowy dom i nowe życie - podniósł ją ku górze i stuknął się z przyjacielem.
Mario uśmiechnął się promiennie do blondyna, który odwzajemnił go, lecz nie tak samo. Kąciki ust Marco tylko delikatnie uniosły się ku górze.
- Reus chłopie, znajdziesz jeszcze lepszą - powiedział klepiąc go po ramieniu - Caro nie była ciebie warta! Chłopie daj sobie z nią spokój - dodał. - Nigdy jej nie lubiłem - dodał.
- Wiem - zaśmiał się cicho wspominając każdą sytuację, gdy brunet wypominał mu jak bardzo jej nienawidził i, że jest dla niego nie odpowiednia - I zawsze miałeś rację - rzekł
- Pamiętaj blondyno, Pączek zawsze racje ma! - zaśmiał się cicho.
Koło dwudziestej trzeciej Mario wrócił do domu rodziców. Choć Marco namawiał go, żeby został na noc nie dał się przekonać. Gotze był typem chłopaka, który kochał swoją rodzinę, a z racji tego, że wyjeżdża za dwa dni chciał spędzić z rodzicami choć jeden dzień. Reus nie miał mu tego za złe. Dla niego rodzina również była najważniejsza...
Kolejny ranek przywitał go ciepłymi promieniami słońca, które wdarły się przez nie zasłonięte rolety do jego sypialni. Leniwie przeciągnął się na łóżku i przetarł zaspane oczy. Spojrzał na zegarek i westchnął cicho widząc siódmą piętnaście. Odświeżająca kąpiel sprawiła, że się przebudził. Zapach świeżo zaparzonej kawy roznosił się po całym mieszkaniu, uwielbiał go...
- Słucham cię siostrzyczko - uśmiechnął się szeroko przykładając telefon do swojego ucha.
- Wpadniemy dzisiaj cie odwiedzić, mam nadzieję, że nie będziemy przeszkadzać - powiedziała
- Wy nigdy nie będziecie Mel - rzekł - Bardzo się cieszę, że wpadniecie - oznajmił.
- Tak o siedemnastej pasuje? - zapytała.
- Pewnie, już nie mogę się doczekać - odpowiedział z wielkim uśmiechem na swojej twarzy.
Szybko zakończył swoją pogawędkę z siostrą, która musiała uciekać do pracy. Wziął kubek czarnego napoju i talerz kanapek, które sobie przyrządził. Usiadł wygonie na kanapie w salonie i włączył poranne wiadomości. Tak spędził połowę poranka. Zegarek wiszący niedaleko biblioteczki z książkami wskazywał godzinę dwunastą. Wstał w końcu z miejsca i posprzątał po sobie. Włożył szybko naczynia do zmywarki i pognał otworzyć drzwi wejściowe. Wpatrywał się w piękną blondynkę o niebieskich oczach, nie wiedząc co powiedzieć.
- Emm.. Cześć.. - zaczęła - Przyniosłam ciasto na powitanie - niepewnie uśmiechnęła się do niego.
- Cześć, bardzo miło z twojej strony, dziękuje - uśmiechnął się szeroko
- Uważaj gorące, musisz wziąć z ręcznikiem - poinformowała
- To w takim razie za tak miłe powitanie, proponuje herbatę - spojrzał na nią - Zapraszam...
Ostrożnie wziął od dziewczyny blachę z ciastem. Pachniało cudownie, trafiła w jego gust. Uwielbiał szarlotkę
- Marco jestem - podał kulturalnie dłoń
- Amelia - uśmiechnęła się lekko.
Pokroił ciasto na równe kawałki, po czym nałożył po kawałku na dwa talerzyki. Podał jej tak samo jak herbatę i przysiadł się do stołu.
- Jest przepyszne - rzekł - Sama piekłaś? - zapytał
- Tak - odpowiedziała - Naprawdę ci smakuje?
- Oczywiście, robisz tak samo dobre jak moja mama - zaśmiał się.
- Robiłam szarlotkę drugi raz w życiu - zaśmiała się lekko.
- I wyszła ci bardzo dobra - powiedział posyłając jej promienny uśmiech. - Długo tutaj mieszkasz z twojego imienia wnioskuje, że nie jesteś stąd. Polka? - zainteresował się.
- Tak - odpowiedziała - Jutro miną trzy lata jak jesteśmy tutaj z tatą.
- A twoja mama z wami nie mieszka? - palnął a widząc zmieszanie oraz smutek na twarzy dziewczyny pogratulował sobie swojej głupoty w środku - Przepraszam... nie powinienem..
- Nie wiedziałeś - posłała mu słaby uśmiech
- Naprawdę przepraszam... - powiedział ze skruchą.
Amelia skinęła mu tylko głową. Uważał już później na słowa jakie wypowiada. Nadal był zły na siebie, przez to, że wypalił z takim czymś. Nie powinien...
Po godzinie dziewczyna wróciła do siebie, przed wyjściem przepraszał ją jeszcze pięć razy jak i tyle samo podziękował za miłe przywitanie i ciasto, które dla niego upiekła. Tymi słowami sprawił, że posłała mu szeroki uśmiech. Polubił ją i to bardzo...
Tak jak powiedziała Melanie byli u niego równo o siedemnastej. Już w drzwiach przywitał siostrę i jej męża. Najbardziej jednak powitał swojego chrześniaka. Mocno go do siebie tuląc i biorąc go na ręce. Kolejny raz tego dnia zaparzył im po kubku herbaty i przyniósł pokrojoną szarlotkę upieczoną przez blondynkę. Małemu Nico nalał jego ukochanego soku pomarańczowego. Chłopiec za żadne skarby nie chciał zejść z kolan wujka.
- Marco, gdzie kupiłeś tak pyszne ciasto? - zapytała w pewnym momencie.
- A te pyszności upiekła moja nowa sąsiadka
Jego szeroki uśmiech na twarzy sprawił, że Mel również musiała go odwzajemnić. Blondyn połaskotał małego chłopca po brzuchu, na co ten zareagował ogromnym śmiechem. Kochał go bardzo mocno...

___________________________________________________________________________

Tak jak obiecałam jestem z nowym rozdziałem. ;)
Mam nadzieję ze się podoba ;)
Jeśli jesteś skomentuj, zaobserwuj a ja będę ogromnie wdzięczna <3
Do piątku ♥

11 komentarzy:

  1. O mój Boże,już to kocham! Czuje,że to będzie bomba! Jestem pod wrażeniem. Istnieje między niemi pewna bariera wiekowa i jeju jestem taka ciekawa jak to wszystko będzie. Kurczę, to będzie wspaniałe! Nie mogę się już doczekać następnego! Buziaki! ; * ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajniy początek. Też zastanawiałam sie nad ich wiekiem, ale co tam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to nieźle wystartowałaś! :D
    Byłam zachwycona prologiem, ale pierwszy rozdział zrobił na mnie równie duże wrażenie! ♥ A i za długość mogę Cię pochwalić. :)
    Ciekawy start, naprawdę. Kiedy następny? Mam nadzieję, że jak najszybciej się da! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny <3
    Już nie mogę doczekać się najstępnego :D
    Masz talent :*
    Życzę weny i czekam na kolejny ;*
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  5. "Pamiętaj blondyno, Pączek zawsze racje ma!" się zgadzam, hahah :D Kochany Pączek <3
    Głupia Caro -.-
    Oby Marco pokazał Amelii cały świat, omonomonom <3
    czekam na kolejny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam i postanowiłam zostać ;)
    jak wszystkie Twoje blogi na pewno będzie świetny! ^^
    trzymam kciuki i żeby wena cię nie opuszczała :*
    z niecierpliwością czekam na następny :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Słowa Mario bezcenne :D
    Kocham Twoje opowiadania po prostu :)
    Amelia bardzo kocha swojego tatę i bardzo ją polubiłam od samego początku :)
    Marco na pewno poradzi sobie z tym co zrobiła mu Caro -.-
    Wierzę, że będzie dobrze :)
    Czekam na nexta i przesyłam Ci buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Uhuhuh :D
    Że tak powiem smakowicie się zapowiada to wszystko :) Myślę, że różnica wiekowa nic nie będzie znaczyć, bo wiek to liczba, a liczą się uczucia. Życie Amelii mnie zaskakuje... na każdym innym blogu główna bohaterka zajmuje się czymś innym i na prawdę trudno jest wymyślić kolejną równie interesującą bohaterkę i muszę Ci powiedzieć, że Tobie się to udało :) Jestem zafascynowana tym blogiem *.* Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Byłabym wdzięczna gdybyś mnie informowała i czytała mojego nowego bloga http://bvb-jaciebietez.blogspot.com ZAPRASZAM :)
    Buziaki ;* :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny <3
    Cieszę się, że prowadzisz nowego bloga. Fajna koncepcja i pomysł. :)
    Myślę, że losy Marco i Amelii mogą się dość ciekawie potoczyć.
    Narobiłaś mi ochoty na szarlotkę! :D
    To miło ze strony dziewczyny, że tak ciepło go przywitała :)
    Czekam na nn. :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham Twojego bloga i nie mogłam się oprzec,
    więc nominowałam Cię do Liebster Award. :)))
    Więcej informacji znajdziesz na moim blogu.

    Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń